wtorek, 10 września 2013

MÓJ JAKE UMARŁ WRAZ Z MOIMI RODZICAMI!!!!

    • Nasza trójka stanęła na niewielkiej polanie. Moja ukochana odwróciła się twarzą do chłopaka na co ten idiota wyszczerzył się jak debil „Jest jeszcze piękniejsza niż wcześniej” wyczytałem z jego myśli na co głośno warknąłem
    • Po co pojawiłeś się w szkole ? - zapytała chłodno
    • Jak to po co? Chciałem Cię zobaczyć i porozmawiać jak na przyjaciół przystało – odezwał się chłopak i wyszczerzył białe zęby. Moja ukochana zaczęła się trząść za złości więc wolałem jej nie dotykać
    • A gdzie byłeś kiedy rozpaczałam po wypadku?! - Krzyknęła
    • Bells postaraj się mnie zrozumieć. Nadal jestem Twoim Jakiem – tłumaczył
    • MÓJ JAKE UMARŁ WRAZ Z MOIMI RODZICAMI! - Krzyknęła. Po tych słowach chłopaka odrzuciło na trzy metry i wylądował na drzewie
    • Jak możesz tak mówić?! A co miałem zrobić co? Te pierdolone pijawki zajęły się Tobą!!! - Krzyknął. Moja ukochana rzuciła się na chłopaka
    • NIE WAŻ SIĘ OBRAŻAĆ LUDZI, KTÓRZY MNIE PRZYGARNELI, I KTÓRYCH KOCHAM BO GORZKO TEGO PORZAŁUJESZ TY ZAPCHLONY KUNDLU! - wydarła się Bella
    • Jesteś tak samo popierdolona jak Cullenowie Bello – wysyczał. No kurwa tego już zlekceważyć nie mogłem. Najpierw poraziłem go prądem a później darem, który przejąłem od Jane. Chłopak wił się w agonij na ściółce leśnej.
    • Kochanie jedno Twoje słowo a zakończę jego marny żywot – powiedziałem. Moja ukochana spojrzała na mnie pustym wzrokiem.
    • On już dawno dla mnie nie żyje – wyszeptała i ruszyła w stronę szkoły. Podszedłem do Indianina i jednym szybkim ruchem skręciłem mu kark. Martwe ciało postanowiłem zanieść pod granice La Push . Wyciągnąłem komórkę i zadzwoniłem do Alice.
    • Co się dzieje Edwardzie? Nie widzę Cię w swoich wizjach – zapytała przerażona.
    • Spokojnie chochliczku . Zabiłem Jackoba Blacka a teraz zwłoki niosę do granicy La Push . Mam prośbę. Zaopiekuj się Bella dobrze ? - zapytałem.
    • Co zrobiłeś ?.... Tak jasne zaopiekuje się nią. Do zobaczenia w domu – powiedziała i zakończyła połączenie. Złapałem te śmierdzące ścierwo i ruszyłem w drogę. Przebiegnięciu tych kilku kilometrów zajęło mi 30 minut. Rzuciłem martwe ciało na teren wilkołaków a sam pobiegłem do domu. Kiedy byłem już koło strumyka usłyszałem kłótnie mojej ukochanej z Iriną.
    • To wszystko twoja wina ! ” - krzyczała Irina.
    • Ale co ja takiego zrobiłam? ” - zapytała spokojnym tonem moja ukochana.
    • Przez Ciebie moja siostra nie żyje ! Gdybyś nie pojawiła się w życiu Edwarda moja siostra by żyła ! - darła się dalej Irina.
    • Co ty pierdolisz Irina?! Nie moja wina, że Edward mnie pokochał ! - krzyczała.
    • Szkoda, że to nie Ty zginęłaś! Wtedy Tanya ożeniłaby się z Edwardem i byłaby królową Voltery! A tak nie mogła znieść upokorzenia i sprowokowała Ara do zabicia jej! Jesteś z siebie zadowolona? - zapytała z bólem. Postanowiłem zainterweniować bo wyczytałem z myśli wampirzycy, że chce zabić moją ukochaną.
    • Nawet o tym nie myśl Irino. Tanya sama jest sobie winna i tyle. Jeżeli jeszcze raz nakrzyczysz na moją ukochaną sam Cię zabiję. A teraz z łaski swojej odejdź – powiedziałem spokojnie i przytuliłem Bellę. Irina prychnęła gniewnie i pobiegła w las. Odwróciłem Bellę w swoją stronę i patrząc jej głęboko w oczy pocałowałem w usta
    • Kocham Cię Edwardzie – wyszeptała
    • Też Cię kocham Bello – odparłem i znowu pocałowałem namiętnie. Całowaliśmy się długo. Wziąłem Bellę na ręce i pobiegłem do mojej sypialni gdzie bardzo miło spędziliśmy wieczór i cała noc.
      Rano leżeliśmy wtuleni w siebie, nadzy i szczęśliwi.
    • Kochanie muszę Cię opuścić na kilka godzin – powiedziałem i ucałowałem w głowę. Dziewczyna spojrzała na mnie z niemym pytaniem na twarzy.
    • Dobrze kochanie – odparła. Jeszcze raz ucałowałem ją w głowę i wysunąłem się z łóżka i poszedłem pod prysznic a następie się ubrałem. Posyłając mojej ukochanej całusa wyszedłem z pokoju.
    • Alice zrób Bellę na bóstwo – powiedziałem do dziewczyny. Alice uśmiechnęła się szeroko i zaczęła skakać jak piłeczka z ADHD. Szybko wsiadłem do auta i ruszyłem do Port Angeles do kwiaciarni.
      W Port Angeles w kwiaciarni wybrałem najpiękniejszy bukiet czerwonych róż. Bałem się, że moja ukochana mi odmówi. Kręciłem się trochę po mieście a około 16;00 ruszyłem do domu.
      Drogę powrotną pokonałem z zawrotną szybkością więc w domu byłem o 16;45. Wziąłem głęboki wdech i wysiadłem z auta. Wszedłem do domu a w salonie była tylko Alice.
    • Bella jest wyszykowana. Czeka w altance w ogrodzie. Powiedzenia – powiedziała i wybiegła. W wampirzym tempie pobiegłem do swojej sypialni po pierścionek. Kiedy zszedłem na dół cały trzęsłem się ze strachu. Moja ukochana stała i wpatrywała się w księżyc. Podszedłem do niej i szepnąłem
    • Wyglądasz olśniewająco kochanie – szepnąłem do jej ucha i lekko zassałem jego płatek
    • Dziękuję Edwardzie. Chociaż nie wiem po jakiego chuja Alice mnie tak torturowała razem do spółki z Rosalie – warknęła Bella czym mnie rozbawiła
    • Bo jest okazja kochanie – wymruczałem
    • Taa...ciekawe jaka – zapytała. Wziąłem głęboki wdech odsunąłem się od Belli i patrząc jej głęboko w oczy uklęknąłem na kolano i powiedziałem...