Ciąża Belli przebiegała bez problemów na co moja ukochana bardzo się ucieszyła. Lecz moje myśli ciągle zaprzątał Aro i jego jebany atak. Poprzysiągłem sobie, że zrobię absolutnie kurwa wszytko aby go zniszczyć niczym karalucha.
- Nad czym tak myślisz Edwardzie? - z moich rozmyślań wyrwał mnie głos chochliczka
- Nad niczym ważnym - skłamałem. Alice posłała mi wymowne spojrzenie.
- Edwardzie mnie nie musisz okłamywać. Poradzimy sobie z Aro. Żadne z nas nie pozwoli aby skrzywdził Bellę i dziecko - zapewniła mnie Alice. Na jej słowa moje martwe serce ścisnęło się boleśnie.
- Ali nie pozwolę mu zbliżyć się do was nawet na kilometr - odparłem. Chochliczek posłał mi szeroki uśmiech i wyszła z salonu tanecznym krokiem. Westchnąłem ciężko i wyskoczyłem przez otwarte okno aby zapolowac.
Bieganie i polowanie zawsze mnie odprężało. Czułem wtedy, że jestem panem świata, który nie ma żadnych problemów. no ale rzeczywistość jest kurewsko brutalna.
Przyczaiłem się za wielkim głazem i zaczekałem aż dorodny samiec górskiej pumy podejdzie do wodopoju. kiedy byłem pewny, że zwierzę niczego nie podejrzewa skoczyłem do jego szyi. Puma szarpała się ale oczywiście nie miała kurwa żadnych szans. Wbiłem kły w jej tętnicę szyjną i sączyłem łapczywie przepyszną lepką ciecz.
Kiedy wypiłem krew do ostatniej kropelki porzuciłem truchło i wróciłem do domu.
Wszedłem do domu i mało nie wyjebałem koziołka. Na sofie w salonie leżała nie przytomna Bella, nad nią stał Carlisle ze swoim kajecikiem. Na fotelu siedziała skulona Alice i tulił ją Jasper. Esme była bledsza niż zawsze a Rosalie chodziła niczym rozgniewane zwierzę w klatce.
- Co się kurwa stało z Bellą?! - wydarłem się
- TY SIĘ JESZCZE KURWA PYTASZ??!! - krzyknęła Rosalie i posłała mi wrogie spojrzenie.
- Ros nie krzycz na Edwarda. On nic tu nie zawinił - powiedziała cicho alice
- Nie??!!...Gdyby się tu nie zjawił nasze życie nie byłoby zagrożone - warknęła blondynka
- Rosalie gdyby się tu nie zjawił nasza Bella byłaby nie szczęśliwa - poweidziała Esme i posłała mi matczyny uśmiech
- No jak zwykle wszystko kręci się wokoło Belli. Emmett idziemy - powiedziała i wyszła. Misiek stał i przez chwile zastanawiał się co zrobić. Po chwili ruszył się z miejsca i wyszedł. "Przepraszam Cię za nią Edwardzie" przekazał mi w myślach i zniknął za frontowymi drzwiami.
- Carlisle co tu się stało? - zapytałem zaniepokojony. Doktor spojrzał najpierw na mnie następnie na Alice.
- Alice miała wizję i Bella tak bardzo się tym przejęła, że straciła przytomność. Co jest nieprawdopodobne ponieważ jest wampirem. No ale, że nosi w łonie Twoje dziecko to tak jakby na nowo jest człowiekiem - zakończył Carlisle. Spojrzałem na chochliczka
- Edwardzie nie każ mi tego mówić na nowo. To było straszne - zaskamlała Alice i mocniej wtuliła się w Jazza
- Więc mi to pokaż - nakazałem. Wampirzyca smutnie pokiwała głową i otworzyła swój umysł.
"Aro stoi w swojej sali tronowej. Po jego prawej stronie stoi jak zawsze zniechęcony Marek, po lewej zmartwiony Kajusz. Przy tronie Ara stoi Sulpicja i uśmiecha się chytrze.
- Bracie czy to konieczne? - pyta Kajusz
- Oczywiście, że tak! Nie dam sobie odebrać tronu temu mieszańcowi! - zagrzmiał Aro
- Ale to przecież Twój rodzony syn. Jak możesz tak o nim mówić? - docieka Kajusz
- Straciłem swojego syna w dniu kiedy zapowiedział iż odbierze mi tron. atakujemy kiedy lato będzie u schyłku i nadejdzie jesień - powiedział.
Kajusz tylko smutno kiwnął głową i zasiadł na swym tronie "
Po chwili wizja się zmienia.
"Na dużej polanie stoję ja i cała moja rodzina. Na przodzie ja, Emmett, Carlisle i Jasper. Za nami Alice, Esme, Bella z dzieckiem na rękach i Rosalie. Po bokach rodzina Denali. Całą naszą grupę otacza niewidzialna tarxza stworzona przez moją żonę. Przed nami sroją Volturi i ich cała armia
- Carlisle przyjacielu nie spodziewałem się, że wystąpisz przeciwko mnie - powiedział spokojnie Aro
- Przyjacielu ja bronie tylko mojej rodziny. Rozejdźmy się w pokoju - paktował doktor
- Nazywasz swoją rodziną tego mieszańca?! - zagrzmiał Aro i pokazał na mnie palcem za co zgromiłem go wzrokiem
- Edward jest częścią mojej rodziny. Jest mężem Belli - odparł chłodno Carlisle "
Po chwili cała sceneria sie ponownie zmienia....
"Cała moja rodzina pali się na wielkim stosie. Wszyscy są martwi a ja klęczem przed Aro
- Błagaj o wybaczenia a może Cię oszczędzę - syczy wściekle Aro
- Po moim trupie - odpowiadam
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem - mówi i urywa mi głowę a Alec i Jane odrywają ręce"
Na tym kończy się wizja. Patrzę na nieprzytomną Bellę i ogarnia mnie wielki strach.