sobota, 22 listopada 2014

Kochane czytelniczki przepraszam za takie opóźnienia w notkach ale miałam ślub na głowie wiec proszę o  zrozumienie :)
    Przysięgam teraz że będę dodawać notki na bieżąco :)
                      Całuski Meggi :***

poniedziałek, 3 listopada 2014

Wraz z męską częścią klanu Cullen wybrałem się na polowanie. Trochę bałem się zostawić Bellę bez opieki ale Carlisle zapewnił mnie, że w razie jakichkolwiek kłopotów jest w dobrych rękach co mnie bardzo  uspokoiło.
    Ja, Carlisle, Emmett i Jasper wybraliśmy się pod samą Aleskę.
- Edi jakie to uczucie z bycia ojcem? - zapytał nieoczekiwanie misiek
- Nie wiem. Jeszcze nim nie jestem. Ale świadomość, że moja ukochana już niedługo wyda na świat część mnie jest kurewsko niesamowita. A czemu to pytasz Emm?? - powiedziałem
- Cóż głupio mi o to prosić Bellę ale chcę sprawić Rosalie na naszą 100 - tną rocznicę ślubu niespodziankę. Chcę aby Bella sprawiła aby Rosalie zaszła w ciążę. Doskonale wiemm, że Ros o tym marzy od zawsze - odpowiedział
- To nie do mnie z tą prośbą tylko do mojej żony. Ale mam nadzieję, że poczekasz z tym do rozwiązania ciąży? Bella jest teraz  bardzo słaba - uświadomiłem go
- Edward ma rację Emmett. Rosalie będzie szczęśliwa ale niestety musi jeszcze trochę poczekać - poparł mnie doktorek
    Na tym zakończyła się nasz rozmowa. Żadne z nas nie odzywało się aż nie dotarliśmy na miejsce
- Dobra chłopaki. Spotkamy się przy aucie dokładnie za 3 godziny. Pasuje? - Powiedział Jasper. Każdy z nas kiwnął i rozbiegliśmy się każdy w  swoją stronę. Przebiegłem może półtora kilometra kiedy poczułem niebywały strach. I nie był to strach o mnie. Nigdy wcześniej  tak się nie czułem. To uczucie było frustrujące, wkurwiające i niepokojące zarazem. Wyciągnąłem swoją komórkę i postanowiłem zadzwonić do domu.
- Edwardzie to chyba jakiś szósty zmysł. Właśnie miałam do Ciebie dzwonić - powiedziała Esme zaraz po podniesieniu słuchawki
- Co się dzieje? - powiedziałem zaniepokojony
- Bella rodzi - powiedziała. Po tych słowach rozłączyłem się i zawróciłem w kierunku auta. Po drodze zadzwoniłem do Carlisle'a
- Carlisle Bella rodzi. Biegnę do  domu. Będę tam szybciej - powiedziałem do słuchawki
- dobrze biegnij tam. My też się zbieramy. Postaram się być jak najszybciej - powiedział Carlisle i się rozłączył. Szybko schowałem telefon do kieszeni i pognałem prosto do domu.
   Wiedziałem, że jak tylko zostawię Bellę na chwilę samą to coś się stanie.  Jedna rzecz zastanawiała mnie najbardziej. Według wyliczeń Carlisle'a do porodu zostało półtora miesiąca. Czyżby doktorek pomylił się w obliczeniach? " Boże za chwilę na świecie pojawi się moje dziecko" krzyczałem w myślach. Przyśpieszyłem kroku. Droga dłużyła mi się niemiłosiernie.

   Po 40 minutach przeskoczyłem przez strumyk koło domu. Wpadłem do domu niczym burza
- ESME!!! - krzyknąłem
- Na górze - usłyszałem więc pognałem w kierunku odgłosów. To co zastałem po wejściu do pokoju zmroziło mnie od stóp do głów. Moja żona leżała na szpitalnym łóżku wyjąc z bólu.
- Edwardzie wyciągnij go  - wyszeptała Bella krzywiąc się. Poruszałem się automatycznie. Podszedłem do łóżka i jednym precyzyjnym ruchem przeciąłem skórę.
- Aaa!!! - krzyknęła Bella
- Przepraszam kochanie. Tak bardzo Cię przepraszam - powiedziałem
- Ed wyciągnij wasze dziecko - powiedziała Alice. Poszedłem za jej radą i wykonałem kolejne cięcie tym razem błony płodowej.
 
    Po chwili  moim oczom ukazały się dwie główki a nie jedna.
- O kurwa bliźniaki - wyszeptałem
- Co? Jakie bliźniaki? - wyszeptała ledwo słyszalnie Bella. Podałem jedno dziecko Rosalie i sięgnąłem po drugie

    Po chwili zdałem sobie sprawę, że moja ukochana jest nie przytomna
- Bello? Bello kurwa obudź się!! - wydarłem się
- Ona umiera Edwardzie! - powiedziała Alice





















 

niedziela, 8 czerwca 2014

PODZIĘKOWANIA

                                               DZIĘKUJE WSZYSTKIM MOIM WIERNYM CZYTELNICZKĄ
DZIĘKI WAM MOJA WENA CIĄGLE FUNKCJONUJE I DOSTARCZA NOWYCH POMYSŁÓW. JESZCZE RAZ BAAAARDZO WAM DZIĘKUJE!!!!

                                  BUZIAKI....MEGGI :*******

sobota, 7 czerwca 2014

       Po nieoczekiwanym seksie pod prysznicem zaniosłem moją żonę do łóżka i sam się do niej przytuliłem. Bella zaciągnęła się moim zapachem i unosząc twarz spojrzała mi prosto w oczy.
    - Wiesz jak byłam człowiekiem Twój zapach był dla mnie jak narkotyk. Kiedy mnie mijałeś delikatnie się nim zaciągałam. Sądziłam, że po przemianie nie będzie już tak na mnie działał. no ale myliłam się. Działasz na mnie jak narkotyk - zakończyła i delikatnie ucałowała mnie w usta.
    - Mogę powiedzieć to samo. Twój ludzki zapach działał na mnie jak najlepszej jakości heroina. nie mogę pojąć, że tak cudowna istota pokochała takiego potwora jak ja? - powiedziałem i przytuliłem mocniej Bellę.
    - Nie mów tak o sobie. Pokochałam Cię bo jesteś bo jesteś spełnieniem moich marzeń. To ja powinnam sobie zadawać takie pytanie a nie Ty - powiedziała wampirzyca i lekko się skrzywiła.
    - Co się dzieje? - zapytałem zaniepokojony
    - Nic tylko nasz dzidziuś pokazuje, że też tu jest - powiedziała i pogłaskała się po brzuszku. Kazałem się Belli położyć i pochyliłem się nad jej brzuchem podciągając jej koszulkę tak aby tylko brzuch był nagi.
    - Kochanie nie dokuczaj mamusi. To ją bardzo boli. Bądź grzeczny i słuchaj taty - powiedziałem i ucałowałem wypukłość. Po moich słowach Bella skrzywiła się i cicho jęknęła
   - Nasze dziecko odziedziczyło coś po Alice - zaśmiała się
   - Tak? Ciekawe co? Mam nadzieję, że nie będzie jasnowidzem - powiedziałem. Z jedną wróżką  idzie wytrzymać ale z dwiema to już lekka przesada.
   - ADHD i nadpobudliwość. Non stop się gnieździ jakby szukało wygodnej pozycji - odparła
   - O nie!! Dwie piłeczki z ADHD?! To już wolałbym aby widział przyszłość - odparłem. Po moich słowach do pokoju wparowała Alice
   - O nie na pewno nie będzie dwóch wróżbitek w rodzinie Cullenów - zaświergotała Alice i posłała nam rozbawione spojrzenie
   -Alice Ty coś wiesz prawda? - zapytałem. Szwagierka spojrzała na mnie zdziwiona
   - Wybacz Edwardzie ale nie widzę w wizjach waszego dziecka dokładnie. Wiem tylko, że będzie bardzo utalentowane - powiedziała i opuściła pokój
   -Będzie zdolne po tatusiu - powiedziała Bella i zakryła brzuszek
  - Oraz po mamusi. Jeżeli to będzie dziewczynka to będę musiał odganiać  od niej  adoratorów  bo urodę będzie miała na pewno po Tobie - powiedziałem
   - Bajerant z Ciebie kochanie. Jeżeli jesteśmy już przy temacie naszego dziecka  to może zastanowimy się  nad imionami? - zaproponowała dziewczyna
   - Dobrze. Masz jakieś propozycje? - zapytałem . Ja nie miałem głowy aby wymyślać imię dla własnego dziecka. Ale postanowiłem sobie, że będę lepszym ojcem niż był Aro dla mnie
  - Tak myślałam. Jeżeli to będzie dziewczynka to wymyśliłam Reenesme Elizabeth. Pierwsze to połączenie  imion mojej mamy i Esme a drugie to imię Twojej mamy. Podoba Ci się? - zapytała Bella. Na wspomnienie mojej mamy i nadanie jej imienia mojej córeczce bardzo mnie wzruszyło
   - Cudowne. A dla chłopca? - zapytałem ciekawy
   - tą kwestią zajmiesz się Ty mój drogi - odparła wampirzyca. No to teraz dała mi misję
   - Hmm...niech się zastanowię. Może Thomas Carlisle? - zapytałem
   - Thomas Carlisle Cullen - Volturi. Podoba mi się - powiedziała i cmokneła mnie w usta.
  

środa, 14 maja 2014

     Nie no kurwa to tak skończyć się nie może. Po porostu kurwa nie może.
- Edwardzie - powiedziała bezgłośnie Bella
- Kochanie jestem tu spokojnie - uspokajałem Bellę. Dziewczyna podniosła się delikatnie i spojrzała nieprzytomnie po salonie.
- Co z dzieckiem? - zapytała i złapała się już za dość widoczny brzuszek.
- Z dzieckiem wszystko w porządku. Bello musisz unikać stresów. To źle wpływa na dziecko - powiedział Carlisle
- JAK MAM UNIKAĆ STRESÓW SKORO MÓJ POŻAL SIĘ BOŻE TEŚCIU CHCE NAS WSZYSTKICH WYMORDOWAĆ!!! WŁĄCZNIE Z MOIM SYNKIEM!! - wydarła się Bella. Po raz pierwszy widziałem żonę tak wzburzoną.
- Kochanie uspokój się proszę. Skąd wiesz, że będziemy mieli synka?? Jak Carlisle ostatnio Cię badał nie było nic widać - postanowiłem zmienić temat aby tylko moja kruszynka się nie denerwowała.
- Kiedy byłam nie przytomna miałam coś na wzór wizji. Trzymałam w ramionach ślicznego pucułowatego chłopczyka. A poza tym Edwardzie nie zmieniaj tematu. Uspokoję się dopiero wtedy kiedy ta cała chora sytuacja dobiegnie końca - powiedziała Bella.
- Bello może Twoja wyobraźnia podsyła Ci mylne obrazy. Do rozwiązania ciąży  według moich wyliczeń pozostało półtora miesiąca błona płodowa jest zbyt gruba - powiedział Carlisle
- Wiem, że to będzie chłopiec. Czuje to - upierała się Bella. Usiadłem koło żony i wziąłem w ramiona. Wampirzyca wtuliła się  w mój tors niczym malutka małpka.
- Nie ważne co się urodzi i tak będzie kochane - powiedziałem i cmoknąłem w czubek głowy
- Będzie kochane i będzie najbardziej rozpieszczonym dzieckiem na całym świecie - zaświergotała Alice. Po chwili dziewczyny pogrążyły się w rozmowie na temat pieluch, ubranek, zabawek i innego gówna związanego z dzieckiem.
   " Edwardzie możemy porozmawiać na osobności?"   zapytał Carlisle w myślach. Kiwnąłem głową i wstałem z kanapy i ruszyłem za doktorem do jego gabinetu.
   Kiedy oboje się tam znaleźliśmy Carlisle nie miał  za ciekawej miny i muszę przyznać, ze kurewsko mnie to martwiło.
- Co się dzieje? - zapytałem od razu
- Nie chciałem mówić przy Belli ale obawiam się, że do czasu rozwiązania ciązy Bella będzie bardziej człowiekiem niż wampirem - powiedział. "O CIĘ HUJ" pomyślałem. Bałem się, ze z moją żoną stanie się to samo co z moją matką. Nie żebym wypił jej krew ale tego, że nie przeżyje porodu
- Jesteś tego pewien? - zapytałem zmartwiony. Carlisle posłał mi zmartwione spojrzenie . Ni żeś kurwa mać! Dlaczego wszystko co złe musi przytrafiać mi i moim bliskim?
- Edwardzie jestem tego bardziej niż pewny. Dziecko albo samo "wygryzie" sobie drogę na zewnątrz albo my będziemy musieli ją ciąć bo naturalnie to ona na pewno nie urodzi - powiedział doktor i uciekł wzrokiem na okno. Coś mi tu nie pasowało.
- Carlisle wydaje mi się, że nie mówisz mi wszystkiego - wygłosiłem głośno swoje obawy
- Nic nie powiem dopóki sam się nie upewnię - powiedział -  Dobra ja uciekam do szpitala. Dziś mam dyżur na ortopedii - powiedział i wyszedł z gabinetu. Miałem ochotę coś rozpierdolić, popsuć rozjebać w drobny mak. Wziąłem głęboki wdech i przybrałem maskę szczęśliwego wampirka i zszedłem na dół do mojej żony, teściowej/ mamy i szwagierki/ siostry.
- Jak się czujesz? - zapytałem
- Dobrze ale jestem strasznie spragniona - powiedziała Bella i łakomie oblizała swe ponętne usta
- Nie ruszaj się zaraz Ci przyniosę - powiedziałem i ruszyłem do lodówki, w której trzymaliśmy zapasy zwierzęcej krwi. "kurwa jak mogłem zapomnieć aby ugasić pragnienie mojej żony" beształem się w myślach. Wlałem do kubka i zaniosłem siedzącej na kanapie Belli. Dziewczyna ochoczo przejęła ode mnie naczynie i upiła spory łyk. Oblizała ze smakiem usta i sączyła soczystą krew aż do ostatniej kropli. kiedy odstawiła pusty kubek na stolik zauważyłem w kąciku jej ust kroplę krwi. Ten widok pobudził do życia mojego małego przyjaciela i moje spodnie stały się strasznie nie wygodne. Wtedy moje ciało przestało współpracować z głową. Pochyliłem się nad moją żoną i bardzo zmysłowo, powoli zlizałem ową kroplę.Na ten gest moja zona znieruchomiała i delikatnie mnie od siebie odepchnęła. kiedy się wyprostowałem Bella wpatrywała się we mnie z szeroko otwartymi oczyma i lekko rozchylonymi ustami.
- Eghm...Edwardzie nie chcielibyśmy Tobie przeszkadzać ale my tu też siedzimy i nie chcielibyśmy być świadkami jak kochasz się z moja siostrą - z letargu wyrwał mnie głos Alice. Szybko odwróciłem się w jej stronę. Alice miała szeroki uśmiech na twarzy.
- Przepraszam - powiedziałem i pobiegłem do naszej sypialni aby wziąć prysznic.
     Wszedłem do sypialni a stamtąd prosto do łazienki. Rozebrałem się do bielizny. Kiedy zamierzałem ściągnąć ostatnią część garderoby do łazienki weszła moja żona. Najpierw zmierzyła mnie od góry do dołu a następnie zamykając  za sobą drzwi zaczęła rozpinać swoją sukienkę.
- Co robisz Isabello? - zapytałem ze ściśniętym gardłem. moja ukochana posłała mi uwodzicielski uśmiech  i zdjęła sukienkę pozostając tylko w seksownych stringach. Wyglądała jak chodzący seks z nabrzmiałymi piersiami i zaokrąglonym brzuszkiem.
- Zamierzam wziąć namiętny prysznic  zw swoim mężem. A co nie wolno mi?- zapytała uwodzicielsko. Delikatnie kiwnąłem głową na znak zgody. Bella pozbyła się majteczek i podeszła do mnie i delikatnie dotknęła mojego nabrzmiałego kutasa na co stał się jeszcze twardszy.
       Zerwałem z siebie bokserki i pociągnąłem za sobą  Bellę do kabiny prysznicowej.
Bez zbędnych ceregieli posiadłem moją żonę. Kochaliśmy się szybko ale czule. Kiedy oboje osiągneliśmy spełnienie z nabożną czcią umyłem moją żonę.

























wtorek, 13 maja 2014

Ciąża Belli przebiegała bez problemów na co moja ukochana bardzo się ucieszyła. Lecz moje myśli ciągle zaprzątał Aro i jego jebany atak. Poprzysiągłem sobie, że zrobię absolutnie kurwa wszytko aby go zniszczyć niczym karalucha.
   - Nad czym tak myślisz Edwardzie? - z moich rozmyślań wyrwał mnie głos chochliczka
   - Nad niczym ważnym - skłamałem. Alice posłała mi wymowne spojrzenie.
   - Edwardzie mnie nie musisz okłamywać. Poradzimy sobie z Aro. Żadne z nas nie pozwoli aby skrzywdził Bellę i dziecko - zapewniła mnie Alice. Na jej słowa moje martwe serce ścisnęło się boleśnie.
   - Ali nie pozwolę mu  zbliżyć się do was nawet na kilometr - odparłem. Chochliczek posłał mi szeroki uśmiech i wyszła z salonu tanecznym krokiem. Westchnąłem ciężko i wyskoczyłem przez otwarte okno aby zapolowac.
      Bieganie i polowanie zawsze mnie odprężało. Czułem wtedy,  że jestem panem świata, który nie ma żadnych problemów. no ale rzeczywistość jest kurewsko brutalna.
      Przyczaiłem się za wielkim głazem i zaczekałem aż dorodny samiec górskiej pumy podejdzie do wodopoju. kiedy byłem pewny, że zwierzę niczego nie podejrzewa skoczyłem do jego szyi. Puma szarpała się ale oczywiście nie miała kurwa żadnych szans. Wbiłem kły w jej tętnicę szyjną i sączyłem łapczywie przepyszną lepką ciecz.
     Kiedy wypiłem krew do ostatniej kropelki porzuciłem truchło i wróciłem do domu.

   Wszedłem do domu i mało nie wyjebałem koziołka. Na sofie w salonie leżała nie przytomna Bella, nad nią stał Carlisle ze swoim kajecikiem. Na fotelu siedziała skulona Alice i tulił ją Jasper. Esme była bledsza niż zawsze a Rosalie chodziła niczym rozgniewane  zwierzę w klatce.
      - Co się kurwa stało z Bellą?! - wydarłem się
      - TY SIĘ JESZCZE KURWA PYTASZ??!! - krzyknęła Rosalie i posłała mi wrogie spojrzenie.
      - Ros nie krzycz na Edwarda. On nic tu nie zawinił - powiedziała cicho alice
      - Nie??!!...Gdyby się tu nie zjawił nasze życie nie byłoby zagrożone - warknęła blondynka
      - Rosalie gdyby się tu nie zjawił nasza Bella byłaby nie szczęśliwa - poweidziała Esme i posłała mi matczyny uśmiech
      - No jak zwykle wszystko kręci się  wokoło Belli. Emmett idziemy - powiedziała i wyszła. Misiek stał i przez chwile zastanawiał się co zrobić. Po chwili ruszył się z miejsca i wyszedł. "Przepraszam Cię za nią Edwardzie"  przekazał mi w myślach i zniknął za frontowymi drzwiami.
      - Carlisle co tu się stało? - zapytałem zaniepokojony. Doktor spojrzał najpierw na mnie następnie na Alice.
      - Alice miała wizję i Bella tak bardzo się tym przejęła, że straciła przytomność. Co jest nieprawdopodobne ponieważ jest wampirem. No ale, że nosi w łonie Twoje dziecko to tak jakby na nowo jest człowiekiem - zakończył Carlisle. Spojrzałem na chochliczka
     - Edwardzie nie każ mi tego mówić na nowo. To było straszne - zaskamlała Alice i mocniej wtuliła się w Jazza
     - Więc mi to pokaż - nakazałem. Wampirzyca smutnie pokiwała głową i otworzyła swój umysł.

      "Aro stoi w swojej sali tronowej. Po jego prawej stronie stoi jak zawsze zniechęcony Marek, po lewej zmartwiony Kajusz. Przy tronie Ara stoi Sulpicja i uśmiecha się chytrze.
          - Bracie czy to konieczne? - pyta Kajusz
          - Oczywiście, że tak! Nie dam sobie odebrać tronu temu mieszańcowi! - zagrzmiał Aro
          - Ale to przecież Twój rodzony syn. Jak możesz tak o nim mówić? - docieka Kajusz
          - Straciłem swojego syna w dniu kiedy zapowiedział iż odbierze mi tron. atakujemy kiedy lato będzie u schyłku i nadejdzie jesień - powiedział.
      Kajusz tylko smutno kiwnął głową i zasiadł na swym tronie "

       Po chwili wizja się zmienia.

     "Na dużej polanie stoję ja i cała moja rodzina. Na przodzie ja, Emmett, Carlisle i Jasper. Za nami Alice, Esme, Bella z dzieckiem na rękach i Rosalie. Po bokach rodzina Denali. Całą naszą grupę otacza niewidzialna tarxza stworzona przez moją żonę. Przed nami sroją Volturi i ich cała armia
       - Carlisle przyjacielu nie spodziewałem się, że wystąpisz przeciwko mnie - powiedział spokojnie Aro
      - Przyjacielu ja bronie tylko mojej rodziny. Rozejdźmy się w pokoju - paktował doktor
      - Nazywasz swoją rodziną tego mieszańca?! - zagrzmiał Aro i pokazał na mnie palcem za co zgromiłem go wzrokiem
      - Edward jest częścią mojej rodziny. Jest mężem Belli - odparł chłodno Carlisle "

      Po chwili cała sceneria sie ponownie zmienia....


      "Cała moja rodzina pali się na wielkim stosie. Wszyscy są martwi a ja klęczem przed Aro
        - Błagaj o wybaczenia a może Cię oszczędzę - syczy wściekle Aro
        - Po moim trupie - odpowiadam
        - Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem - mówi i urywa mi głowę a Alec i Jane odrywają ręce"

Na tym kończy się wizja. Patrzę na nieprzytomną Bellę i ogarnia mnie wielki strach.























wtorek, 6 maja 2014


  • Ale jak to Bella jest w ciąży?? - zapytał Emmett
  • Kochanie chyba nie muszę Cię uświadamiać jak się robi dzieci – powiedziała Rosalie na co każdy z nas zaśmiał się serdecznie. Kurwa byłem taki szczęśliwy, że moja ukochana się wybudzi i wyda na świat moje dziecko. Nigdy nie zastanawiałem się nad tym czy chciałbym zostać ojcem.
  • To akurat wiem Rosie – powiedział zmieszany Emmett.
  • W takim razie skoro Bells jest w ciąży muszę ją przebadać – powiedział po chwili namysłu Carlisle.
  • Chcę być przy badaniu – powiedziałem. Nadal miałem w głowie jego sugestie aby zabić Bellę
  • Spokojnie synu nie zrobię jej krzywdy. Tym bardziej, ze nosi w łonie mojego wnuka – powiedział. Na ostatnie słowa jego spokojna zawsze twarz aż się zaświeciła z radości. Wraz z Carlisle'm udałem się na górę gdzie moja ukochana leżała. Doktor podpiął do niej przeróżne urządzenia do monitorowania a na końcu ultrasonograf aby zobaczyć ciąże. - Teraz postaramy się zobaczyć jak wielki jest wasz maluszek – powiedział i spojrzał na mnie. Kiedy na monitorze nie zobaczyliśmy zupełnie nic Carlisle lekko się zmartwił. Szczerze mówiąc ja byłem wkurwiony, że nic nie możemy ujrzeć. Mój syn/córka doskonale się chroni. Po badaniu oboje udaliśmy się na dół gdzie Alice, Rosalie i Esme już projektowały pokój dla naszego maluszka. Na ten widok ścisnęło mi się serce bo Bella nie może uczestniczyć w tym uroczym zajęciu. Już miałem udać się na polowanie kiedy usłysząłem przeraźliwy pisk Alice.
  • Al co się dzieje?? Co zobaczyłaś?- zapytał się zmartwiony Jasper. Starałem się zajrzeć do głowy Alice ale skutecznie mnie blokowała
  • Al do cholery co zobaczyłaś?? - zapytałem groźnie. Taka niewiedza strasznie mnie wkurwiała i na światło dzienne wychodził Edward skurwiel von Cullen-Volturi. A wierzcie mi nie chcecie go oglądać codziennie.
  • Nie drzyj się na mnie!! Chcesz wiedzieć co zobaczyłam?? To Ci powiem o wielki książę Voltery!! Aro szykuje się na wojnę!! Wojnę z naszą rodziną!! A wszystko przez to, że chcesz ich pozbawić tronu – wysyczała groźnie Alice. O kurwa! Tez skurwiel chce się na mnie zemścić i zabić mi rodzinę!! Po moim kurwa trupie. Ta pluskwa nie zbliży się do nich nawet na jebane 20 metrów już ja o to kurwa zadbam.
  • Nie tknie mojej rodziny chociaż miałbym to kurwa przypłacić swoim marnym życiem – wysyczałem i pobiegłem do naszej sypialni aby zatelefonować do jedynej osoby, której ufałem
  • Halo Edwardzie – usłyszałem po drogiej stronie
  • Witaj Kajuszu. Kiedy Aro zamierza uderzyć?? - zapytałem wprost. Kajusz głośno westchnął
  • Wybacz Edwardzie ale niestety nie mogę Ci pomóc. Proszę nie złość się na mnie – powiedział
  • Dobrze nie gniewam się. Ale nie pozwolę skrzywdzić mojej rodziny – wy warczałem do słuchawki i się rozłączyłem. Miotałem się po pokoju niczym rozwścieczone zwierze. Spojrzałem na moją ukochaną i automatycznie się uspokoiłem. Moja ukochana delikatnie poruszyła się na łóżku i cicho wypowiedziała moje imię
  • Edward – wyszeptała. Na to jedno słowo dosłownie podbiegłem do łóżka i łapiąc Bellę za rękę.
  • Jestem tu kochanie. Jestem cały czas przy Tobie – wyszeptałem a moje oczy stały się przeraźliwie suche. Bella ciut mocniej ścisnęła moją dłoń i delikatnie otworzyła oczy.
  • Edwardzie co się dzieje?? - wyszeptała
  • Nic nie mów zaraz zawołam Carlisle'a i on cię dokładnie teraz zbada – powiedziałem i dotknąłem jej polika
  • Kochanie nie martw się o mnie i dziecko. Jesteśmy cali i zdrowi. Co z Arem?? - zapytała Bella i delikatnie podniosła się na łóżku
  • Bello kochanie nie podnoś się. Musisz odpoczywać – nakazałem jej władczym tonem na co moja kochana żona spojrzała na mnie z wielkim oburzeniem
  • Edwardzie jakbyś nie zauważył to jestem wampirem a nie kruchym człowiekiem – powiedziała Bella i usiadła na łóżku
  • Bello czy ja się kurwa nie wyraziłem jasno??!! - powiedziałem wkurwiony. Czy ta kobieta zawsze musi mieć ostatnie słowo?
  • Wyraziłeś się bardzo jasno ale zrozum do cholery jasnej nie traktuj mnie jak pieprzonego dziecka!! Jestem w ciąży ale to nie powód dla, którego mam leżeć niczym kaleka!!! - wydarła się moja żona. Na jej słowa dosłownie się zagotowałem i już chciałem cisnąć jakąś odpowiednia ripostą ale do pokoju wparowała rodzinka i wolałem się zamknąć niż kłócić się przy reszcie. Każdy skakał koło Belli na co nie była zbytnio zadowolona. Carlisle zbadał Bellę dokładnie. Od stóp do głowy i coś co chwile notował w swoim kajeciku mrucząc coś do siebie. Chciałem coś wyczytać ale ojczulek oczywiście skutecznie maskował swoje myśli co mnie wkurwiło jeszcze bardziej. Po chwili z myśli Jaspera wyczytałem abym się uspokoił bo aż cały się trzęsłem ze złości. Posłałem mu wymuszony uśmiech i usiadłem koło mojej żony.
  • Edwardzie teraz kiedy tata udowodnił wam wszystkim, że mogę się poruszać, mówić i uczestniczyć w życiu rodziny czy możesz mi łaskawie wyjaśnić tą popieprzoną sytuacje jaka wynikła z Arem?? - powiedziała stanowczo Bella. Spojrzałem na nią i wiedziałem, że nie mam szans się z nią spierać więc wziąłem głęboki wdech i zacząłem od początku
  • Jak doskonale wiesz zamierzam zabić Ara i Marka i zasiąść na tronie Voltery. Aro to oczywiście się nie podoba i zamierza mnie zabić co wie doskonale, że nie będzie łatwym zadaniem biorąc pod uwagę jakie posiadam dary. Ale Aro i Marek znają mój słaby punkt i najprawdopodobniej będą chcieli najpierw zabić Ciebie, nasze dziecko i resztę rodziny. Aro wie, że jeżeli zabierze mi Ciebie i dziecko będę załamany i chętnie dam się zabić – zakończyłem smętnym głosem. Taka była smutna prawda. Jeżeli Belli zabraknie na tym świecie poddam się i dam się zabić.
  • Edwardzie Anthony Cullen-Volturi zabraniam Ci takiego toku myślenia!!! - wydarła się moja ukochana