sobota, 22 listopada 2014

Kochane czytelniczki przepraszam za takie opóźnienia w notkach ale miałam ślub na głowie wiec proszę o  zrozumienie :)
    Przysięgam teraz że będę dodawać notki na bieżąco :)
                      Całuski Meggi :***

poniedziałek, 3 listopada 2014

Wraz z męską częścią klanu Cullen wybrałem się na polowanie. Trochę bałem się zostawić Bellę bez opieki ale Carlisle zapewnił mnie, że w razie jakichkolwiek kłopotów jest w dobrych rękach co mnie bardzo  uspokoiło.
    Ja, Carlisle, Emmett i Jasper wybraliśmy się pod samą Aleskę.
- Edi jakie to uczucie z bycia ojcem? - zapytał nieoczekiwanie misiek
- Nie wiem. Jeszcze nim nie jestem. Ale świadomość, że moja ukochana już niedługo wyda na świat część mnie jest kurewsko niesamowita. A czemu to pytasz Emm?? - powiedziałem
- Cóż głupio mi o to prosić Bellę ale chcę sprawić Rosalie na naszą 100 - tną rocznicę ślubu niespodziankę. Chcę aby Bella sprawiła aby Rosalie zaszła w ciążę. Doskonale wiemm, że Ros o tym marzy od zawsze - odpowiedział
- To nie do mnie z tą prośbą tylko do mojej żony. Ale mam nadzieję, że poczekasz z tym do rozwiązania ciąży? Bella jest teraz  bardzo słaba - uświadomiłem go
- Edward ma rację Emmett. Rosalie będzie szczęśliwa ale niestety musi jeszcze trochę poczekać - poparł mnie doktorek
    Na tym zakończyła się nasz rozmowa. Żadne z nas nie odzywało się aż nie dotarliśmy na miejsce
- Dobra chłopaki. Spotkamy się przy aucie dokładnie za 3 godziny. Pasuje? - Powiedział Jasper. Każdy z nas kiwnął i rozbiegliśmy się każdy w  swoją stronę. Przebiegłem może półtora kilometra kiedy poczułem niebywały strach. I nie był to strach o mnie. Nigdy wcześniej  tak się nie czułem. To uczucie było frustrujące, wkurwiające i niepokojące zarazem. Wyciągnąłem swoją komórkę i postanowiłem zadzwonić do domu.
- Edwardzie to chyba jakiś szósty zmysł. Właśnie miałam do Ciebie dzwonić - powiedziała Esme zaraz po podniesieniu słuchawki
- Co się dzieje? - powiedziałem zaniepokojony
- Bella rodzi - powiedziała. Po tych słowach rozłączyłem się i zawróciłem w kierunku auta. Po drodze zadzwoniłem do Carlisle'a
- Carlisle Bella rodzi. Biegnę do  domu. Będę tam szybciej - powiedziałem do słuchawki
- dobrze biegnij tam. My też się zbieramy. Postaram się być jak najszybciej - powiedział Carlisle i się rozłączył. Szybko schowałem telefon do kieszeni i pognałem prosto do domu.
   Wiedziałem, że jak tylko zostawię Bellę na chwilę samą to coś się stanie.  Jedna rzecz zastanawiała mnie najbardziej. Według wyliczeń Carlisle'a do porodu zostało półtora miesiąca. Czyżby doktorek pomylił się w obliczeniach? " Boże za chwilę na świecie pojawi się moje dziecko" krzyczałem w myślach. Przyśpieszyłem kroku. Droga dłużyła mi się niemiłosiernie.

   Po 40 minutach przeskoczyłem przez strumyk koło domu. Wpadłem do domu niczym burza
- ESME!!! - krzyknąłem
- Na górze - usłyszałem więc pognałem w kierunku odgłosów. To co zastałem po wejściu do pokoju zmroziło mnie od stóp do głów. Moja żona leżała na szpitalnym łóżku wyjąc z bólu.
- Edwardzie wyciągnij go  - wyszeptała Bella krzywiąc się. Poruszałem się automatycznie. Podszedłem do łóżka i jednym precyzyjnym ruchem przeciąłem skórę.
- Aaa!!! - krzyknęła Bella
- Przepraszam kochanie. Tak bardzo Cię przepraszam - powiedziałem
- Ed wyciągnij wasze dziecko - powiedziała Alice. Poszedłem za jej radą i wykonałem kolejne cięcie tym razem błony płodowej.
 
    Po chwili  moim oczom ukazały się dwie główki a nie jedna.
- O kurwa bliźniaki - wyszeptałem
- Co? Jakie bliźniaki? - wyszeptała ledwo słyszalnie Bella. Podałem jedno dziecko Rosalie i sięgnąłem po drugie

    Po chwili zdałem sobie sprawę, że moja ukochana jest nie przytomna
- Bello? Bello kurwa obudź się!! - wydarłem się
- Ona umiera Edwardzie! - powiedziała Alice