sobota, 20 kwietnia 2013

Kłótnia....

                                                        

Kiedy moje rodzeństwo bo właśnie takich ich uważałem pojawili się w salonie nie mogłem się doczekać pójścia do szkoły
    • Z kim mogę się zabrać? Wiecie moje auto będzie dopiero jutro – wytłumaczyłem
    • Jeżeli chcesz to możesz pojechać z Bella bo ona jeździ sama - powiedziała Alice. Bella posłała jej mordercze spojrzenie i spuściła głowę „Co ja takiego powiedziałam. Edwardzie jedź z nią a ją zdobędziesz ” przekazała mi w myślach Alice. Czy ja chcę zdobyć Bellę? Nie wiem. Wiem, że mi się podoba ale czy to coś poważniejszego?
    • To co Bells mogę zabrać się z Tobą? - zapytałem. Serce Belli przyśpieszyło a na jej poliki zawitał bardzo seksowny rumieniec.
    • Ta...ekhm....jasne – wydukała patrząc w swoje stopy. Była urocza taka zawstydzona. Ruszyliśmy oboje do garażu, Alice i Jasper wsiedli do czarnego mercedesa CLS a Rosalie i Emmett do czerwonej furgonetki Forda Rangera. W garażu pozostały jeszcze dwa auta czarna Toyota Avensis i biały Chevrolet Captiva. Ciekawe, którym jeździ Bella
    • Który to Twój? -zapytałem.
    • Chevrolet. Wsiadaj bo się spóźnimy. A raczej nie chcesz tego już pierwszego dnia co?? - powiedziała i wsiadła do auta. Cóż auto pasowało do stylu Belli. Było idealne jak ona. W drodze do szkoły oboje milczeliśmy ale ja słuchałem bicia jej serduszka, które było jak muzyka dla moich uszu. Po niecałych 20 minutach zajechaliśmy pod budynek liceum a mnie dopadły głosy tych wszystkich ludzi „ Jest ten nowy....ciekawe dlaczego przyjechał z tą pokraka” „ Bella ma szczęście” „ On będzie mój” te wszystkie myśli były bardzo irytujące ale starałem się jakoś powstrzymać aby nie zatłuc tych durnych ludzi za to jak odnoszą o Belli. Wysiedliśmy A ja już chciałem zapytać Bellę czy zaprowadzi mnie do sekretariatu kiedy podeszła do nas wytapetowana lalunia w bardzo skąpej spódniczce i bluzce z tak głębokim dekoltem, że mogłem zobaczyć jej sutki
    • Hej przystojniaczku – zapiszczała – Witaj Bello – powiedziała z obrzydzeniem co mi się bardzo ale to bardzo nie spodobało.
    • Cześć Jess...To ja was zostawię – wymamrotała i poszła ze spuszczoną głową. Odprowadziłem ja wzrokiem a później przeniosłem wzrok na dziewczynę stojącą koło mnie
    • Cześć jestem Jessica Stanley a Ty? - zapytała i oblizała usta.
    • Edward...Cullen – powiedziałem, przez chwilę się zawahałem ale całe szczęście w porę się poprawiłem.
    • Ty też Cullen? Może odprowadzić Cie po szkole? - zapytała
    • A masz coś do tego nazwiska? Nie dzięki poproszę Belle – powiedziałem i już chciałem odejść ale zatrzymał mnie głos Jessicy
    • Bellę? Tę pokrakę? Myśli, że jak ma na nazwisko Cullen to jest lepsza. Doktorek zajął się nią z czystej litości. Ona nie dorasta nam do pięt Edwardzie a ludzie tacy jak my powinni trzymać się razem – zakończyła swój monolog.
    • Posłuchaj mnie suko! Jeżeli jeszcze raz nazwiesz Belle pokraką suką czy jakkolwiek to obiecuję Ci, że nie dożyjesz Świąt Bożego Narodzenia bo własnoręcznie Cię zabiję zrozumiano? - wysyczałem przez zaciśnięte zęby. Dziewczyna zrobiła oburzoną minę i szybko odeszła a ja za zapachem Belli podążyłem za nią i znalazłem ją kiedy kleił się do niej jakiś chłopak. Szybko do nich podszedłem i lekko acz stanowczo odepchnąłem chłopaka od niej mówiąc
    • Czy on Ci się naprzykrza Bello? - zapytałem groźnie
    • Nie nie skąd. Możemy iść – powiedziała i pociągnęła mnie w drugą stronę – Czy ktoś Cię prosił o pomoc? - zapytała wściekła. Wyglądała tak seksownie kiedy się wściekała, że nie mogłem się powstrzymać i lekko musnąłem jej polik palcami. Wydawał się taki delikatny, jakby ze szkła albo porcelany
    • Wybacz myślałem, że Ci pomagam – wyszeptałem. Serce Belli znowu zwiększyło swój rytm a jej polik pokrył się rumieńcem
    • Nie potrzebuję pomocy już nie długo będę taka jak wy. Ale dziękuje – powiedziała i odeszła do sali biologicznej a ja podążyłem za nią. Weszliśmy do klasy a moje gardło zapiekło jakbym miał w nim rozgrzany do czerwoności pręt. Dałem nauczycielowi kartkę i usiadłem koło Belli. W ustach zbierał mi się jad i coraz częściej i mocniej czułem pieczenie w gardle. Dłonie zaciskałem w pięści tak mocno, że pobielały mi kłykcie, Bella to zauważyła i posłała mi pytające spojrzenie ale kiwnąłem głową, że wszystko jest ok. Dziewczyna posłała mi pół uśmiech i napisała na kartce i mi ja podsunęła„Widzę, że coś Ci jest. Schowaj swoją dumę do kieszeni książę i powiedz co się dzieje” . Po przeczytaniu wiadomości i posyłając pół uśmiech odpisałem „Piecze mnie gardło. Wiesz pragnienie i te sprawy. Spokojnie nikogo nie zabiję dam rade” napisałem i podsunąłem jej kartkę. Bella przez chwilę wpatrywała się w nią i po chwili bezwładnie ładunek się na ziemie
    • BOŻE PANNO CULLEN! - Krzyknął Pan Banner i spróbował ocucić Bellę. Co jak co ale była dobrą aktorką – Panie Cullen proszę zaprowadzić ja do pielęgniarki – nakazał mi. Wziąłem z łatwością jej kruche ludzkie ciałko i przytuliłem ja do siebie, zabrałem nasze rzeczy i wyszedłem z klasy. Niosłem ją jakieś 400 metrów aż w Końcu skręciłem za róg i powiedziałem
    • Brawo Panno Cullen – wymruczałem do jej ucha na co ona lekko zadrżała w moich objęciach
    • Dziękuje Panie Cullen a teraz mnie puść – poprosiła. Szybko się zreflektowałem i delikatnie postawiłem ja na ziemi nie patrząc na nią pognałem przed siebie w ludzkim tempie ale jak tylko wbiegłem w las pozwoliłem sobie na wampirzą prędkość. W mojej głowie miałem milion myśli i jeden bardzo wkurwiający obraz a mianowicie twarz Belli, jej czekoladowe oczy, malinowe usteczka. Warknąłem głośno i rzuciłem się na pumę, która właśnie szykowała się do skoku. Wbiłem swoje ostre jak brzytwa kły w jej tętnicę i wypiłem ciepłą krew. Moje gardło piekło mniej więc postanowiłem, że upoluję jeszcze jakiegoś jelenia i wrócę do domu. Kiedy pieczenie ustało całkowicie postanowiłem wrócić do domu chociaż bałem się spotkania z Bella. Kiedy byłem jakieś pół kilometra od domu usłyszałem jak Rosalie krzyczy na Bellę
    • Jesteś tak głupia czy taką udajesz?! Zniszczyłaś Armaniego! - krzyczała
    • Wielkie mi halo! Kupisz sobie nową a teraz zejdź mi z drogi bo chcę iść do siebie – powiedziała Bella
    • NOWĄ! NOWĄ!? Jeszcze z tobą nie skończyłam fajtłapo! Powinnaś być nam wdzięczna, że Cie do siebie przygarnęliśmy! Gdyby nie Carlisle zdechłabyś na dworze niczym pies! A szkoda ! - powiedziała. Zrobiło mi się strasznie przykro i postanowiłem interweniować. Wpadłem do domu wyrywając drzwi z zawiasów i zastałem Bellę z zapłakanymi oczyma
    • Myślisz, że nie chciałam umrzeć? Ale skoro tak Ci przeszkadzam to ok żegnam – wysyczała Bella i pobiegła na górę. Spojrzałem wściekły na blondynę i powiedziałem
    • Jak mogłaś jej powiedzieć coś takiego?! Ciesz się, że Carlisle Cię nie słyszał. A teraz masz ją przeprosić! - nakazałem
    • Pff....chyba śmieszny jesteś, że ją przeproszę – prychnęła Rosalie. Szybko do niej podbiegłem i łapiąc za szyję przywarłem do ściany
    • MASZ JĄ PRZEPROSIĆ! ZROZUMIANO?! JAKO KSIĄŻE VOLTERY ROZKAZUJE CI TO – wysyczałem przez zaciśnięte zęby. Za moimi plecami zebrała się cała rodzina Cullenów i patrzyli na mnie z przerażeniem
    • Nie zrobię tego choćbym miała zginąć – wyszeptała. Już miałem ją porazić prądem kiedy
    • Edwardzie...proszę nie rób jej krzywdy – usłyszałem przerażony szept Esme. Odwróciłem głowę i ujrzałem jej przerażoną twarz i serce mi zmiękło. Puściłem Rosalie ale posyłając jej mordercze spojrzenie powiedziałem
    • Masz 15 sekund na pójście do niej i jej przeproszenie bo jak nie to przysięgam na grób mojej matki, że nic mnie nie powstrzyma od zabicia Cię a wiesz mi potrawie być okrutny – powiedziałem
    • Edwardzie a mogę wiedzieć co takiego zaszło, że postanowiłeś zabić mi żonę? - powiedział Emmett i spiął mięśnie
    • A to, że naubliżała Belli i powiedziała coś przez co.... - nie dokończyłem bo przerwała mi Alice
    • BELLA CHCE NAS OPUŚCIĆ!! - Krzyknęła jednocześnie dokańczając. Szybko pobiegłem do pokoju Belli i prawie wyrywając drzwi wparowałem do pokoju. Bella właśnie wrzucała rzeczy do torby a w powietrzu można było wyczuć zapach łez
    • Bello mogę wiedzieć co robisz? - zapytała Esme. Ja nie byłem w stanie nić powiedzieć bo dotarła do mnie świadomość, że zakochuję się i Belli
    • Nie mogę z wami dłużej mieszkać. Nie chcę sprawiać wam więcej problemów – wyszeptała. Na samą myśl o jej wyprowadzce moje serce drgnęło. Podszedłem do niej i dotykając jej ramion szepnąłem do jej ucha
    • Bello wiesz mi nie sprawiasz im żadnego problemu. Wiedziałbym o tym. Twoja wyprowadzka złamie serce Esme i Alice – szeptałem a jej cudowny zapach docierał do mnie i otulał swoim kokonem.
    • Bello Edward ma racje. Kochamy Cie, jesteś moją małą siostrzyczką. - powiedziała Alice „Edwardzie błagam zrób coś ona podjęła decyzję” przekazała mi w myślach Ali.
    • Możecie nas na chwilę zostawić? Chciałabym porozmawiać z Bellą w cztery oczy – powiedziałem. Rodzinka spojrzała na nas dziwnie ale wyszli. Rosalie posłała Belli pogardliwe spojrzenie ale wyszła i dzięki bogu bo chyba bym ja rozszarpał na drobne kawałeczki. Wziąłem głęboki oddech i już chciałem coś powiedzieć ale Bella mnie wyprzedziła
    • Edwardzie nie musisz tego robić. Wiem, że jestem tylko marnym człowiekiem i według waszej rasy pożywieniem. Proszę Cię wyjdź – wyszeptała
    • To co mówisz jest absurdalne. Może i nasza rasa jest dość.....okrutna ale nie każdy taki jest. Jesteś dla mnie przyjaciółką i nie chciałbym aby coś Ci się stało a jeżeli odejdziesz od Cullenów to Volturi Cię znajdą i zabiją. - powiedziałem. Taka była okrutna prawda i bałem się jej
    • To nawet lepiej jak mnie zabiją. Rosalie by się ucieszyła. Nie wiesz jak to jest stracić rodziców, być samemu na tym świecie. Wiesz ile razy pragnęłam śmierci? Ale nigdy tego nie zrobiłam ze względu na Carlisle'a i Esme. Oni dali mi szanse na normalne życie i chęć do niego – powiedziała. W duchu zaśmiałem się nerwowo bo bardzo się myliła
    • Bello to co Ci teraz powiem może Cie zaszokować. Opowiem Ci moją historię ale nie tutaj – powiedziałem. Bella zrobiła wielkie oczy ale skinęła głową
    • Niedaleko stąd jest łąka tam możemy porozmawiać. Chodźmy – powiedziała i chciał wyjść drzwiami ale zagnoiłem ja na swoje plecy. Jak dobrze było czuć jej drobne i kruche ciało przy sobie. Wyskoczyłem z okna i ruszyłem biegiem na łąkę, o której wspomniała Bella. Już po chwili staliśmy na cudownej łące. Dziewczyna zeszła z moich pleców i poszła na sam jej środek gdzie znajdowało się niewielkie jeziorko. Patrzyłem na nią jak urzeczony ale ruszyłem za nią. Usiadłem kolo niej i wsłuchałem się w jej przyśpieszony oddech i szybkie bicie serca. Była to muzyka dla moich uszu.
    • Pięknie tu – wyszeptałem nie chcąc psuć tej chwili
    • Tak pięknie. Ale chyba chciałeś mi coś opowiedzieć hmm... - powiedziała i skierowała na mnie swoje spojrzenie. Tak bardzo chciałem jej czytać teraz w myślach, ta niemożność doprowadzała mnie do szału. Do tego nie uprawiałem seksu już od tygodnia i to też mnie irytowało.
    • Taaa.....Ale od razu uprzedzam, że nie kończy się ona Happy endem – powiedziałem. Bella posłała mi lekki uśmiech a na jej polki wpełz rumieniec
    • Domyślam się. Zaczynaj proszę bo ciekawość mnie zabije – powiedziała
    • Ech.... niecierpliwa jesteś. Dobrze więc. Wszystko zaczęło się w.......

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz