środa, 25 września 2013

Wielka Chwila

Już za parę minut będę mężem. Ręce mi się trzęsą i chodzę jak lew po klatce. Rano dziewczyny zabrały Belle aby ją wyszykować na czas i zabroniły mi czytać im w myślach. Co za głupi przesąd aby pan młody nie mógł oglądać panny młodej przed ślubem. Jedna wielka kurwa bzdura.
  • Edwardzie błagam uspokój się bo ja sam zaraz tutaj zwariuje – z moich rozmyślań wyrwał mnie głos Jaspera.
  • Łatwo Ci powiedzieć. To nie Tobie zabrali ukochaną. - powiedziałem.
  • Ed spokojnie. Bella Ci nie ucieknie kocha Cie jak nikogo na tej ziemi. Zbieraj się idziemy na dół i tam poczekasz na swoją Julię – zaśmiał się Jazz. Nałożyłem marynarkę od smokingu i szybko zszedłem na dół gdzie było już sporo gości weselnych. Idąc go ogrodu gdzie miała odbyć się uroczystość witałem gości. Podszedłem do wielebnego Webera i czekałem.

Po 25 minutach usłyszałem Marsz Mendelssohna. Najpierw szła Rosalie, kilka metrów za nią szła Alice. Już nie mogłem się doczekać aż ujrzę moja ukochaną. I w końcu nadeszła wiekopomna chwila. Razem z Carlisle'm, który w ramach ojca prowadził Bellę do ołtarza. Bella wyglądała przepięknie, cudownie, olśniewająco i mógł bym tak wymieniać beż końca. Jej suknia była lekko stara i lekko nowoczesna. Droga do ołtarza dłużyła mi się niemiłosiernie i już kurwa chciałem do niej podbiec i porwać w ramiona no ale musiałem poskromić idiotę siedzącego we mnie. W końcu Bella stanęła naprzeciwko mnie a wielebny rozpoczął ceremonie.
    • Zebraliśmy się w tym wyjątkowym dniu aby połączyć świętym węzłem małżeńskim Isabellę Marie Swan Cullen i Edwarda Anthonego Volturi Cullen. Małżeństwo nie może być chwilową zachcianką. Powinna to być świadoma decyzja obojga dorosłych ludzi. Powtarzajcie za mną kochani. Ja Edward Anthony Volturi Cullen biorę Ciebie Isabello Marie Swan Cullen za żonę. I ślubuję Ci wierność, miłość, i uczciwość małżeńską. Po kres naszej wieczności – powiedział wielebny
    • Ja Edward Anthony Volturi Cullen biorę Ciebie Isabello Marie Swan Cullen za żonę. I ślubuję Ci wierność, miłość, i uczciwość małżeńską. Po kres naszej wieczności – wyrecytowałem. Teraz czas na moją ukochaną.
    • Ja Isabella Marie Swan Cullen biorę Ciebie Edwardzie Anthony Volturi Cullen za męża. I ślubuję Ci wierność, miłość, i uczciwość małżeńską. Po kres naszej wieczności. - powiedziała Bell. Jej oczy stały się suche co oznaczało, że płakała
    • Weźcie te obrączki i wkładając na palec powiedzcie. Isabello/Edwardzie przyjmij tą oto obrączkę na znak mojej wiecznej i nieposkromionej miłości do Ciebie – powiedział wielebny. Wziąłem złotą obrączkę z tacy i wkładając na palec Belli powiedziałem
    • Isabello przyjmij tą oto obrączkę na znak mojej wiecznej i nieposkromionej miłości do Ciebie – powiedziałem patrząc ukochanej w oczy.
    • Edwardzie przyjmij tą oto obrączkę na znak mojej wiecznej i nieposkromionej miłości do Ciebie – powiedziała Bella.
    • Na mocy nadanej mi przez Boga ogłaszam was mężem i żoną. Możesz pocałować pannę młodą – powiedział wielebny. Jak powiedział tak też uczyniłem. Na początku pocałowałem swoją żonę delikatnie lecz po chwili nasz pocałunek stał się bardziej namiętny „Edwardzie przystopuj wszyscy na was patrzą” usłyszałem głos Jaspera. Oderwałem się od Belli i posłałem jej przepraszający uśmiech.
    • GRATULACJĘ!!!! - krzyknęli goście. Po chwili podchodzili do nas goście i składali życzenia i wręczali prezenty. W końcu nadszedł nasz pierwszy taniec jako małżeństwa
    • Mogę Panią prosić Pani Cullen – Volturi? - powiedziałem i wyciągnąłem do niej dłoń. Moja żona.... „Boże jak to pięknie brzmi. Moja żona” pomyślałem. A więc moja żona wyciągnęła swoją dłoń i dała poprowadzić się na parkiet. Przytuliłem Bellę do siebie i zaczęliśmy pierwszy taniec – Jak się czujesz? - zapytałem
    • Wspaniale. Tak długo na siebie czekaliśmy – wymruczała Bella
    • No ja na Ciebie to 250 lat czekałem. - powiedziałem. Wesele trwało w najlepsze ale przyszedł czas aby każdy powiedział parę słów. Na początek poszła Jessica i reszta śmiertelników. Ale kiedy nadeszła kolej Emmetta zacząłem się obawiać tego co powie.
    • Bello znam Cię od....od dawna ok? Zawsze wiedziałem, że w końcu spotkasz tego jedynego ale to nie przeszkadzało mi odstraszać tych półgłówków od Ciebie. I teraz wiem, że robiłem dobrze. Edwardzie proszę Cię zaopiekuj się moją małą siostrzyczką bo inaczej Big Brother Cię znajdzie. - powiedział Emmett. Każdy się śmiał z jego słów ale tylko wybrani wiedzieli o co mu tak naprawdę chodzi. Zaraz po Emmecie nadeszła pora na Jazza. Jego wypowiedzi nie bałem się tak bardzo....
    • Siostrzyczko.....mam nadzieje, że wyspałaś się przez ten czas bo od teraz oboje wiemy, że Ed spać Ci nie da. Kochani jedyne czego wam mogę życzyć to żebyście byli szczęśliwi i kochali się. Zdrowie Państwa młodych – zawołał Jazz. No kurwa ubiję gada kapciem!!!!
    • Bello, Edwardzie....strasznie się ciesze waszym szczęściem. Bella zawsze będziesz moją siostrzyczką i wiedz, że cokolwiek by się stało u mnie masz wsparcie. Edwardzie masz ją szanować bo obiecuję Ci, że Cię znajdę i własnoręcznie zamorduję – powiedziała Alice na co większość gości się zaśmiała
    • Kochani czego mogła bym wam życzyć? Szczęścia i miłości. Wasze zdrowie kochani – powiedziała Esme.
    • Córeczko....nie mogę w to uwierzyć, że nadszedł czas, że już nie jesteś małoletnią Bellą tylko dorosłą kobietą, która właśnie wyszła za mąż. Szczęścia i miłości kochani na nowej drodze życia – powiedział Carlisle. Na sam koniec została Rosalie. Wiedziałem jaki miała kiedyś stosunek do mojej żony i czułem, że może powiedzieć coś co ją zrani a wtedy to ja zranię ją
    • Bells może i nasze początki nie były najlepsze i nie byłam wzorową starszą siostrą ale musisz mnie zrozumieć. Każdy kolo Ciebie skakał jakbyś była jajkiem. No ale wszystkiego najlepszego kochani – powiedziała Rosalie i zeszła ze sceny. Już ja sobie z nią porozmawiam na osobności postanowiłem.


Wesele trwało w najlepsze kiedy Rosalie, Esme i Alice porwały moją świeżo upieczoną żonę do domu aby mogła się przebrać na naszą podróż poślubną. Strasznie się denerwowałem na tę noc. Mimo, że uprawialiśmy już sex to tej nocy czułem się jakby miało to być po raz pierwszy. Sam szybko też się przebrałem w beżowy sweter, ciemne jeansy i pantofle. Nasze walizki już były zapakowane do auta dzięki interwencji Emmetta. Stałem przy drzwiach wejściowych i czekałem aż moja ukochana się pojawi. Kiedy tylko zeszły dziewczyny a za nimi moja żona. „OMG!!! Jaka ona seksowna” pomyślałem. Złapałem ją za dłoń i ruszyliśmy ku wyjściu. Kiedy tylko znaleźliśmy się na zewnątrz zostaliśmy obsypani ryżem. Z wielkimi uśmiechami pomogłem mojej żonie wsiąść do auta po czym sam zasiadłem za kółkiem i ruszyliśmy na lotnisko w Seattle.

sobota, 21 września 2013

PRZYGOTOWANIA DO WIELKIEGO DNIA

      Już za dwa dni będę mężem Belli. Nie mogę się już doczekać kiedy powiemy sobie sakramentalne TAK. Kurwa zaczynam panikować jak baba. Moja ukochana chodzi non stop podminowana i co najgorsze? Kurwa naprawdę dała mi tej jebany CELIBAT!!!Emmett śmiał się ze mnie i Jaspera ale Rosalie sprowadziła go do parteru dając i jemu celibat i już mu do śmiechu nie było. Garnitur już zamówiłem bo Bella moczyła mi głowę. Dziś wybieramy się z chłopakami na wieczór kawalerski w formie mega polowania. Szybko się przebrałem i już miałem schodzić na dół kiedy do pokoju weszła moja ukochana w jedwabnym kusym szlafroczku
    • Już się zbierasz na polowanie? - powiedziała i kusząco oblizała usta. „Ta kobieta chce mnie doprowadzić do szaleństwa” pomyślałem
    • T....ta..tak – wyjęknąłem
    • Mhy...szkoda myślałam, że zobaczysz jaką fajną bieliznę kupiłam na noc poślubną – powiedziała i zrzuciła z siebie szlafroczek. Moim oczom ukazała się mega seksowna czerwona bielizna. Gorset unosił i tak ponętne piersi Belli i wyszczuplał jej smukłą talię a do tego miała na sobie czerwone stringi z pasali do pończoch. Mój przyjaciel był gotowy do akcji i już miałem podejść do Belli kiedy ta ubrała z powrotem szlafroczek i posyłając mi chytry uśmieszek powiedziała – Pamiętaj o celibacie Edwardzie. - wymruczała. Szybko do niej podszedłem i biorąc w ramiona pocałowałem żarliwie. Bella natychmiastowo oddała pocałunek co bardzo mi się spodobało
    • Czy Ty wiesz kobieto do jakiego stanu mnie doprowadziłaś? Czujesz jaki jestem twardy? Wiesz jak ciężko chodzi się ze sterczącym dowodem podniecenia? Kocham Cię moja wiedźmo – powiedziałem i znowu pocałowałem Belle. Ta jęknęła w moje usta i wygięła się w seksowny łuk rozkoszy. Musiałem się od niej siłą woli oderwać bo posiadł bym ją na szybkiego na stojąco przy ścianie a nie chciałem jej traktować w ten sposób. Tak kiedyś postępowałem z wampirzycami, na których mi nie zależało. A Bellę należało traktować z szacunkiem. Szybko opuściłem pokój i w wampirzym tempie wybiegłem przed dom gdzie czekała męska część rodziny.
    • Ed co ty taki poddenerwowany? - zaśmiał się Emmett
    • Nie Twój interes. Chłopaki muszę z wami poważnie porozmawiać. Nie mówiłem jeszcze tego Belli bo najpierw chciałem to skonsultować z wami – powiedziałem.
    • Synu wiesz, że na nas zawsze możesz liczyć – zapewnił Carlisle. Ruszyliśmy biegiem w las aby jak najdalej oddalić się od domu aby dziewczyny nie mogły nas usłyszeć. Kiedy byliśmy już dość daleko przysiadłem na powalonym drzewie i nie wiedziałem od czego zacząć
    • Bro powiedz co się dzieje? - powiedział Jazz
    • Synu jesteśmy rodziną i zawsze możesz się do nas zwrócić z każdym problemem – zapewnił Carlisle. Wziąłem głęboki wdech i zacząłem
    • Jak dobrze wiecie jestem księciem Voltery i jak dobrze wiecie zamierzam poślubić Bellę. Ale jest jedna rzecz jakiej nie wiecie – powiedziałem
    • Zaczynasz mnie martwić Edwardzie – powiedział spanikowany Carlisle.
    • Zamierzam zabić Ara i Marka i przejąć władze a Bellę uczynić królową Voltery – wyznałem. Chłopaki popatrzyli na mnie zdziwieni
    • Jesteś pewien swojej decyzji Edwardzie? Pamiętaj, że to nie ja, nie Esme czy inni poniesiemy konsekwencje Twojej decyzji tylko Ty więc proszę Cię przemyśl to dokładnie – powiedział Carlisle. Z jednej strony miał racje to ja poniosę wszelkie konsekwencje ale byłem w 1000000000% pewny swojej decyzji i zdania nie zamierzałem zmieniać
    • Ed tata ma rację. Czy zastanawiałeś się czy Bella tego chce? Czy życie królowej będzie jej odpowiadało? Znam Bells dłużej niż Ty i ja znam jej gusta i guściki – powiedział Jazz. Właśnie tego mu najbardziej zazdrościłem. Zresztą nie tylko mu bo całej rodzinie Cullenów, że mieli okazję poznać ją wcześniej, poznać jej upodobania i w ogóle. No ale teraz Bells jest moją narzeczoną i tylko to się liczy.
    • Tak jestem pewny swojej decyzji i zdania nie zamierzam zmieniać. Wiem, że stawiam Belli trudną decyzję ale ona dla mnie jest najważniejsza tak samo jak dobro wszystkich wampirów a przez Ara panuje chaos i w ogóle rozpierducha. Mam wielką nadzieję, że razem ze mną będzie sprawowała rządy – powiedziałem
    • Wesz bro kiedy Bells widziałem po raz pierwszy to już wtedy wiedziałem, że ona zajdzie wysoko. Każdy chłopak jaki się do niej zbliżał musiał przejść przez kontrole brata misia i za każdym razem pękali ale wiem, że z Tobą będzie szczęśliwa. Ale ostrzegam Cię bro skrzywdź ją a znajdę Cię nawet pod ziemią i zabiję – powiedział misiek. Kurwa to chyba najdłuższa jego wymowa od kiedy go znam. Ale on ma rację w końcu jest jej starszym bratem
    • Emm spokojna Twoja rozczochrana nie skrzywdzę jej za żadne skarby. Jaki byłem każdy wie ale dla niej jestem w stanie zrobić wszystko. Kocham Twoją małą siostrzyczkę – wyznałem.
    • Dobra dosyć tych łzawych pierdół. Czas zapolować. Ed dni Twojej wolności są policzone – powiedział Jazz i zaśmiał się głośno
    • Masz racje są policzone a ja nie mogę się doczekać kiedy te dni się w końcu skończą. Dobra czas zapolować – powiedziałem i udałem się na zachód gdzie wyczułem stado pum. Zapolowałem na 3 pumy i 2 jelenie i czułem się pełny jak nigdy. Najchętniej wróciłbym już do domu do mojej ukochanej ale wiem, że chłopaki mi na to nie pozwolą. Muszę spędzić z nimi 2 dni gdzie wolałbym spożytkować je z Bella bardziej przyjemnie. Po polowaniu pobiegłem do ojca i braci, którzy czekali kolo wielkiego jeziorka i śmiali się donośnie. Całą noc przegadaliśmy i prze śmialiśmy. Następnego ranka zapolowaliśmy ponownie aby nikogo nie skrzywdzić na moim i Belli ślubie. Dzień zleciał niesamowicie szybko i kiedy wracaliśmy już do domu Emmett mnie zaskoczył.
    • Ed powiedz mi jak już zasiądziesz na tronie Voltery to pewnie się więcej nie zobaczymy tak? Nie będziesz chciał się zadawać z niższą warstwą społeczną – powiedział. Włączyłem dar Jazza i wyczułem, że on jest tą sprawą bardzo przygnębiony
    • Emmett nie ważne czy będę królem czy dalej tylko księciem Ty i reszta zawsze będziecie moją rodziną i zawsze będę was kochał. A poza tym nie wyobrażam sobie już życia bez Esme, której serce jest wielkości planety i ma nieposkromione pokłady miłości, bez Carlisle'a, który zawsze służy dobrą radą i jest buforem w wielu konfliktach, bez Rosalie, która jest ciągle zapatrzona w siebie ale kiedy potrzeba to pomoże, bez Alice, która ma w sobie tyle energii i zapału jak my wszyscy razem, bez Jazza tego, który zawsze jest opanowany i patrzy spokojnie na wszystko ale nie chciał bym mieć w nim wroga, bez mojej ukochanej Belli dzięki, której w moim życiu znów zaświeciło słońce, no i bez Ciebie Emmett. Jesteś takim rodzinnym misiem klaunem, który każdego umie rozśmieszyć ale kiedy sytuacja tego wymaga stajesz na wysokości zadania. Więc nie gadaj głupot ok? - zakończyłem przemowę
    • Wcale nie jestem misiowatym klaunem! - zagrzmiał wściekły Emmett na co się zaśmialiśmy. Resztę drogi do domu nikt z nas się nie odzywał. Weszliśmy do domu gdzie nasze kobiety coś szperały w internecie i nawet nie dostrzegły naszego przybycia.

WIEŚCI ROZCHODZĄ SIĘ Z PRĘDKOŚCIĄ ŚWIATŁA

Kiedy wraz z moją narzeczoną wyraziliśmy zgodę aby to Alice zorganizowała nam ślub chochliczek wyszła z naszego pokoju wesoło podgwizdując . Moja ukochana ubrała się w obcisłe leginsy, szpilki, i bluzkę z głębokim dekoltem . Wyglądała tak seksownie , że moja samokontrola została wystawiona na próbę . Złapałem ukochaną za rękę i wyszliśmy z domu aby udać się na nudne zajęcia. Jadąc samochodem trzymaliśmy się za ręce i posyłaliśmy sobie spojrzenia przepełnione miłością. Kiedy wysiedliśmy z auta na parkingu każdy posyłał nam spojrzenie. Kobiety kierowały zawistne spojrzenia w kierunku Beli a mężczyźni w moją ale ja miałem to wszystko w nosie. Jak gwiazdy w Hollywood wkroczyliśmy do szkoły. Idąc korytarzem podeszła do nas Jessica Stanley a jej myśli aż huczały od plotek jakie usłyszała
    • Cześć Edwardzie, witaj Bello – zaszczebiotała
    • Witaj Jess co Cię do nas sprowadza? - zapytała moja ukochana
    • Mam pytanie. Nie żebym wierzyła plotką ale nie chcę aby gadano głupoty na wasz temat więc chciałam sama się upewnić.... - kluczyła. Miałem już serdecznie kurwa dosyć jej paplaniny
    • Jess kurwa przejdź do rzeczy ok? Nie mamy czasu na pierdoły – powiedziałem wkurwiony.
    • Bo doszły mnie słuchy, że Bella jest w ciąży dlatego bierzecie ślub. Czy to prawda? - zapytała. Była wściekła, że Bella niby „złapała” mnie na dziecko. Bella zaczęła się śmiać a ja gdybym był człowiekiem za pewne dostał bym zawału serca
    • Że...że co? Jaka ciąża? - wyjąkała ze śmiechem Bella
    • No....czy jesteś w ciąży? Bo szkoła aż huczy o Tobie – powiedziała wredne Jessica. Włączyłem dar Jaspera i wyczułem, że moja ukochana jest wkurwiona więc delikatnie dotknąłem jej dłoni aby ją uspokoić
    • Jess żadnej ciąży nie ma, nie było ale będzie jak będziemy starsi a jeżeli jeszcze raz zaczniesz rozpowiadać takie głupoty to tak Cię przeświecę,że matka będzie musiała Cię z procy karmić rozumiesz? - warknęła Bella. Dziewczyna spojrzała na Bellę i przestraszona zaczęła się cofać
    • Prze.....prze....przepraszam,.... ja nie ….nie wiedziałam – wyjąkała Jess i szybko odwróciła się na pięcie i uciekła w drugą stronę. Spojrzałem na ukochana z uśmiechem a ona tylko cmoknęła mnie w polik i ruszyliśmy na zajęcia.


Zajęcia ciągnęły się w nieskończoność a mnie już głowa bolała od tych wszystkich myśli jakie wyczytywałem z umysłów ludzi. Po szkole zabrałem moją ukochaną na polowanie bo jej oczka zrobiły się ciemne. Kiedy wróciliśmy do domu coś mi nie pasowało. Po naszym domem zobaczyłem czarnego bentleya, który śmierdział Arem i to mi się nie podobało. Szybko weszliśmy do środa przed czym naciągnąłem na rodzinę i siebie tarcze aby nie mogli nas zaatakować.
    • Witaj synu – przywitał nas Aro
    • Czego chcesz? - powiedziałem wściekły. Jane warknęła na mnie wściekle na co moja ukochana posłała mrożące krew spojrzenie
    • Edwardzie Anthony Volturi – powiedział Aro
    • Aro stary przyjacielu tą rozmowę zostawcie sobie jak będziecie na osobności. Powiedz Edwardowi w jakiej sprawie przybyłeś – powiedział spokojnie Carlisle.
    • Masz rację przyjacielu. Cóż Edwardzie przybyłem tu z dwóch powodów. Po pierwsze przybyłem poznać nowego członka rodziny Cullenów a dwa doszła mnie pogłoska o waszym ślubie. I tak się zastanawiam dlaczego nie dostałem zaproszenia – powiedział. No jego chyba pojebawszy do końca.
    • Cóż Aro nie dostałeś go z prostego powodu....nie uważam Cię za swojego ojca. I nie chcę Cię widzieć na swoim ślubie – powiedziałem lekceważąco.
    • TROCHĘ SZACUNKU GÓWNIARZU! NIE TAK POWINIENEŚ ODNOSIĆ SIĘ DO KRÓLA! - Krzyknął Aro. Czy już mówiłem, że uwielbiam wytrącać Ara z równowagi? Nie? Cóż to już wiecie.
    • Dla mnie możesz być samym papieżem ale mało mnie to obchodzi. A teraz uprzejmie proszę o puszczenie mojego domu – powiedziałem uprzejmie.
    • Jeszcze Cię zniszczę – zagroził.
    • Nie był bym tego taki pewny Aro. Ciesz się władzą dopóki możesz – powiedziałem. Aro posłał gniewne spojrzenie po całej rodzinie i wyszedł. Czekałem kiedy tylko odjedzie na pewną odległość. Kiedy był wystarczająco daleko wypuściłem wstrzymane powietrze a dłonie, które miałem zaciśnięte w końcu rozprostowałem. Carlisle spojrzał na mnie zasmucony
    • Edwardzie wiesz, że Twoje postępowanie może odbić się na całej naszej rodzinie? - powiedział. Nie chciałem aby coś im się stało więc musiałem zrobić wszystko aby zapewnić im bezpieczeństwo.
    • No właśnie Panie wszystko mi wolno! Czy przez chwile pomyślałeś o nas a nie tylko o sobie! - krzyknęła Rosalie
    • Ros Edward nie chciał źle. Przecież wiesz, że nie sprowadziłby na nas niebezpieczeństwa umyślnie – broniła mnie Bella
    • Dzieciaki to nie czas na kłótnie. Teraz czas aby zająć się waszym ślubem – powiedziała Esme. Ros prychnęła gniewnie i poszła do swojego pokoju. Emmett biedny był między młotem a kowadłem ale postanowił pójść za żoną na górę. Alice jak na zawołanie podeszła do mnie i do Belli z jakimiś rysunkami. Dopiero po chwili zrozumiałem, że to suknie ślubne. Zostawiłem damy same a ja udałem się do Jaspera aby pograć w PSP.
    • Co wygoniły Cię? - powiedział ze śmiechem
    • Nie sam poszedłem bo zaczęły przeglądać suknie ślubne a to raczej nie moja broszka. Ja wole pograć.... - chciałem coś jeszcze powiedzieć ale do salonu wparował huragan piątej kategorii Alice
    • EDWARDZIE ANTHONY CULLEN CZY MI SIĘ WYDAJE CZY TY ZA NIEDŁUGO BIERZESZ ŚLUB?....NIE NIE WYDAJE MI SIĘ WIĘC RUSZ SWOJE SZANOWNE DUPSKO DO JADALNI GDZIE TWOJA NARZECZONA WYBIERA KWAIATY I INNE RZECZY!!!! - Krzyknęła Alice na co spojrzeliśmy na nią zdziwieni
    • Alice kochanie spokojnie. Edward i tak wszystko wyczyta z Twoim myśli a poza tym to chyba kobiety zajmują się całą oprawą ślubną – powiedział Jasper. Ta tylko zmroziła go wzrokiem. Już mu współczułem.
    • COŚ TY POWIEDZIAŁ?! JASPERZE HALL CULLEN MASZ SZLABAN NA SEX DO ODWOŁANIA! A CIEBIE ED ZAPRASZAM DO JADALNI – powiedziała Alice i wyszła.
    • Stary już ci współczuję. Dobra idę do nich zanim mnie ze skóry obedrą i Bella też da mi celibat – zaśmiałem się. Wchodząc do jadalnie spostrzegłem moją ukochaną ze wściekłą miną „Ups!” pomyślałem
    • Kochanie czy Ty przed chwilą mówiłeś coś o celibacie? - powiedziała spokojnie. Lekko kiwnąłem głową
    • Taa....Bells wiesz jak bardzo Cię kocham prawda? - powiedziałem podchodząc
    • Nie czaruj Edwardzie. Celibat do odwołania a teraz siadaj kolo mnie i pomóż mi wybrać mi serwetki, obrusy, tort, i muzykę – poleciła Bella. Siadłem posłusznie kolo niej i wybierałem całe to gówno. Dla mnie każdy kolor był taki sam ale one nie. Normalnie kurwa rzygam tęczą

środa, 11 września 2013

NAJSZCZĘŚLIWSZA CHWILA MOJEGO ŻYCIA

Wziąłem głęboki wdech , odsunąłem się od Belli patrząc jej głęboko w oczy
uklęknąłem na kolano i powiedziałem.
    • Isabello Marie Cullen obiecuje Ci kochać Cię całą wieczność . Obsypię Twoją drogę po , której będziesz stąpać różami. Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną ? - zapytałem a mój głos drżał . Bella miała oczy szeroko otwarte i co chwila otwierała i zamykała usta.
    • Zaskoczyłeś mnie Edwardzie . Nie wiem co powiedzieć – wyszeptała. Zakryła usta dłońmi i zaczęła płakać po wampirzemu – kocham Cię Edwardzie i tak zostanę twoją żoną – powiedziała . Wsunąłem jej na palec pierścionek i mocno przytuliłem do siebie. Mnie pierwszemu się oddała i mi powiedziała tak.
    • To najwspanialsza chwila mojego życia . Kochanie dziękuje Ci – powiedziałem i pocałowałem żarliwie jej usta. Nasze pocałunek stał się coraz bardziej namiętny. Wziąłem moją narzeczoną na ręce i pobiegłem do mojej sypialni aby uczcić nasze zaręczyny. Zerwałem przepiękną sukienkę z mojej ukochanej.
    • Alice będzie wściekła . To jej ulubiona sukienka od Marca Jacobsa – zaśmiała się Bella.
    • Kupie jej nową – odparłem. Po chwili pogrążyliśmy się w namiętności. Leżeliśmy wtuleni w siebie cały ranek Bella leżała wtulona mój bok a ja gładziłem jej nagie plecy.
    • Nie mogę w to uwierzyć – szeptała Bella.
    • W co takiego kochanie ? - zapytałem i cmoknąłem ja w czubek głowy. Moja ukochana spojrzała na mnie i cmoknęła mnie w usta.
    • W to, że wybrałeś właśnie mnie . Jest tyle pięknych wampirzyc na świecie a Ty pokochałeś zwykłego śmiertelnika - powiedziała poważnie.
    • Bello Ty nie jesteś zwykła. Jesteś najwspanialsza istotą na ziemi. To ja się dziwie, że pokochałaś takiego potwora- powiedziałem poważnie.
    • Nawet tak nie mów Edwardzie – szepnęła.
    • Dobrze kochanie. Bello trzeba ustalić dat naszego ślubu – powiedziałem.
    • No tak . Co powiesz na lipiec? - zapytała.
    • Może być . A we wrześniu pojedziemy razem na studia – powiedziałem.
    • Ale ja we wrześniu kończę18 lat. Będę o rok starsza od Ciebie – powiedziała.
    • Kochanie ja mam 250 lat . A gdzie byś chciała pojechać w podróż poślubną – zapytałem.
    • Nie wiem . Nie chcę aby to było coś drogiego . Więc możemy pojechać na Wyspę Esme – zakomunikowała Bella.
    • Esme posiada wyspę ? - zapytałem zdziwiony. Wiedziałem że Carlisle jest bogaty ale nie wiedziałem że aż tak.
    • Tak Carlisle podarował ją na ich 100 rocznice ślubu – powiedziała . Ciekawy prezent nie ma co. Wstałem z łóżka i zdążyłem się ubrać bo już niedługo będziemy musieli jechać zbierać się do szkoły . Gdy do pokoju wpadł huragan Alice 5 kategorii .
    • Bello powiedz, że będę mogła urządzić wasz ślub?! Plis, plis plis – prosiła. Zaniosłem się śmiechem i pewnie gdybym był człowiekiem to bym się popłakał ze śmiechu. Ali , posłała mi spojrzenie mrożące krew w żyłach i prawie się jej przestraszyłem .

wtorek, 10 września 2013

MÓJ JAKE UMARŁ WRAZ Z MOIMI RODZICAMI!!!!

    • Nasza trójka stanęła na niewielkiej polanie. Moja ukochana odwróciła się twarzą do chłopaka na co ten idiota wyszczerzył się jak debil „Jest jeszcze piękniejsza niż wcześniej” wyczytałem z jego myśli na co głośno warknąłem
    • Po co pojawiłeś się w szkole ? - zapytała chłodno
    • Jak to po co? Chciałem Cię zobaczyć i porozmawiać jak na przyjaciół przystało – odezwał się chłopak i wyszczerzył białe zęby. Moja ukochana zaczęła się trząść za złości więc wolałem jej nie dotykać
    • A gdzie byłeś kiedy rozpaczałam po wypadku?! - Krzyknęła
    • Bells postaraj się mnie zrozumieć. Nadal jestem Twoim Jakiem – tłumaczył
    • MÓJ JAKE UMARŁ WRAZ Z MOIMI RODZICAMI! - Krzyknęła. Po tych słowach chłopaka odrzuciło na trzy metry i wylądował na drzewie
    • Jak możesz tak mówić?! A co miałem zrobić co? Te pierdolone pijawki zajęły się Tobą!!! - Krzyknął. Moja ukochana rzuciła się na chłopaka
    • NIE WAŻ SIĘ OBRAŻAĆ LUDZI, KTÓRZY MNIE PRZYGARNELI, I KTÓRYCH KOCHAM BO GORZKO TEGO PORZAŁUJESZ TY ZAPCHLONY KUNDLU! - wydarła się Bella
    • Jesteś tak samo popierdolona jak Cullenowie Bello – wysyczał. No kurwa tego już zlekceważyć nie mogłem. Najpierw poraziłem go prądem a później darem, który przejąłem od Jane. Chłopak wił się w agonij na ściółce leśnej.
    • Kochanie jedno Twoje słowo a zakończę jego marny żywot – powiedziałem. Moja ukochana spojrzała na mnie pustym wzrokiem.
    • On już dawno dla mnie nie żyje – wyszeptała i ruszyła w stronę szkoły. Podszedłem do Indianina i jednym szybkim ruchem skręciłem mu kark. Martwe ciało postanowiłem zanieść pod granice La Push . Wyciągnąłem komórkę i zadzwoniłem do Alice.
    • Co się dzieje Edwardzie? Nie widzę Cię w swoich wizjach – zapytała przerażona.
    • Spokojnie chochliczku . Zabiłem Jackoba Blacka a teraz zwłoki niosę do granicy La Push . Mam prośbę. Zaopiekuj się Bella dobrze ? - zapytałem.
    • Co zrobiłeś ?.... Tak jasne zaopiekuje się nią. Do zobaczenia w domu – powiedziała i zakończyła połączenie. Złapałem te śmierdzące ścierwo i ruszyłem w drogę. Przebiegnięciu tych kilku kilometrów zajęło mi 30 minut. Rzuciłem martwe ciało na teren wilkołaków a sam pobiegłem do domu. Kiedy byłem już koło strumyka usłyszałem kłótnie mojej ukochanej z Iriną.
    • To wszystko twoja wina ! ” - krzyczała Irina.
    • Ale co ja takiego zrobiłam? ” - zapytała spokojnym tonem moja ukochana.
    • Przez Ciebie moja siostra nie żyje ! Gdybyś nie pojawiła się w życiu Edwarda moja siostra by żyła ! - darła się dalej Irina.
    • Co ty pierdolisz Irina?! Nie moja wina, że Edward mnie pokochał ! - krzyczała.
    • Szkoda, że to nie Ty zginęłaś! Wtedy Tanya ożeniłaby się z Edwardem i byłaby królową Voltery! A tak nie mogła znieść upokorzenia i sprowokowała Ara do zabicia jej! Jesteś z siebie zadowolona? - zapytała z bólem. Postanowiłem zainterweniować bo wyczytałem z myśli wampirzycy, że chce zabić moją ukochaną.
    • Nawet o tym nie myśl Irino. Tanya sama jest sobie winna i tyle. Jeżeli jeszcze raz nakrzyczysz na moją ukochaną sam Cię zabiję. A teraz z łaski swojej odejdź – powiedziałem spokojnie i przytuliłem Bellę. Irina prychnęła gniewnie i pobiegła w las. Odwróciłem Bellę w swoją stronę i patrząc jej głęboko w oczy pocałowałem w usta
    • Kocham Cię Edwardzie – wyszeptała
    • Też Cię kocham Bello – odparłem i znowu pocałowałem namiętnie. Całowaliśmy się długo. Wziąłem Bellę na ręce i pobiegłem do mojej sypialni gdzie bardzo miło spędziliśmy wieczór i cała noc.
      Rano leżeliśmy wtuleni w siebie, nadzy i szczęśliwi.
    • Kochanie muszę Cię opuścić na kilka godzin – powiedziałem i ucałowałem w głowę. Dziewczyna spojrzała na mnie z niemym pytaniem na twarzy.
    • Dobrze kochanie – odparła. Jeszcze raz ucałowałem ją w głowę i wysunąłem się z łóżka i poszedłem pod prysznic a następie się ubrałem. Posyłając mojej ukochanej całusa wyszedłem z pokoju.
    • Alice zrób Bellę na bóstwo – powiedziałem do dziewczyny. Alice uśmiechnęła się szeroko i zaczęła skakać jak piłeczka z ADHD. Szybko wsiadłem do auta i ruszyłem do Port Angeles do kwiaciarni.
      W Port Angeles w kwiaciarni wybrałem najpiękniejszy bukiet czerwonych róż. Bałem się, że moja ukochana mi odmówi. Kręciłem się trochę po mieście a około 16;00 ruszyłem do domu.
      Drogę powrotną pokonałem z zawrotną szybkością więc w domu byłem o 16;45. Wziąłem głęboki wdech i wysiadłem z auta. Wszedłem do domu a w salonie była tylko Alice.
    • Bella jest wyszykowana. Czeka w altance w ogrodzie. Powiedzenia – powiedziała i wybiegła. W wampirzym tempie pobiegłem do swojej sypialni po pierścionek. Kiedy zszedłem na dół cały trzęsłem się ze strachu. Moja ukochana stała i wpatrywała się w księżyc. Podszedłem do niej i szepnąłem
    • Wyglądasz olśniewająco kochanie – szepnąłem do jej ucha i lekko zassałem jego płatek
    • Dziękuję Edwardzie. Chociaż nie wiem po jakiego chuja Alice mnie tak torturowała razem do spółki z Rosalie – warknęła Bella czym mnie rozbawiła
    • Bo jest okazja kochanie – wymruczałem
    • Taa...ciekawe jaka – zapytała. Wziąłem głęboki wdech odsunąłem się od Belli i patrząc jej głęboko w oczy uklęknąłem na kolano i powiedziałem...