Kiedy wraz z moją narzeczoną wyraziliśmy zgodę aby
to Alice zorganizowała nam ślub chochliczek wyszła z naszego
pokoju wesoło podgwizdując . Moja ukochana ubrała się w obcisłe
leginsy, szpilki, i bluzkę z głębokim dekoltem . Wyglądała
tak seksownie , że moja samokontrola została wystawiona na próbę
. Złapałem ukochaną za rękę i wyszliśmy z domu aby udać się
na nudne zajęcia. Jadąc samochodem trzymaliśmy się za ręce i
posyłaliśmy sobie spojrzenia przepełnione miłością. Kiedy
wysiedliśmy z auta na parkingu każdy posyłał nam spojrzenie.
Kobiety kierowały zawistne spojrzenia w kierunku Beli a mężczyźni
w moją ale ja miałem to wszystko w nosie. Jak gwiazdy w Hollywood
wkroczyliśmy do szkoły. Idąc korytarzem podeszła do nas Jessica
Stanley a jej myśli aż huczały od plotek jakie usłyszała
- Cześć Edwardzie, witaj Bello – zaszczebiotała
- Witaj Jess co Cię do nas sprowadza? - zapytała moja ukochana
- Mam pytanie. Nie żebym wierzyła plotką ale nie chcę aby gadano głupoty na wasz temat więc chciałam sama się upewnić.... - kluczyła. Miałem już serdecznie kurwa dosyć jej paplaniny
- Jess kurwa przejdź do rzeczy ok? Nie mamy czasu na pierdoły – powiedziałem wkurwiony.
- Bo doszły mnie słuchy, że Bella jest w ciąży dlatego bierzecie ślub. Czy to prawda? - zapytała. Była wściekła, że Bella niby „złapała” mnie na dziecko. Bella zaczęła się śmiać a ja gdybym był człowiekiem za pewne dostał bym zawału serca
- Że...że co? Jaka ciąża? - wyjąkała ze śmiechem Bella
- No....czy jesteś w ciąży? Bo szkoła aż huczy o Tobie – powiedziała wredne Jessica. Włączyłem dar Jaspera i wyczułem, że moja ukochana jest wkurwiona więc delikatnie dotknąłem jej dłoni aby ją uspokoić
- Jess żadnej ciąży nie ma, nie było ale będzie jak będziemy starsi a jeżeli jeszcze raz zaczniesz rozpowiadać takie głupoty to tak Cię przeświecę,że matka będzie musiała Cię z procy karmić rozumiesz? - warknęła Bella. Dziewczyna spojrzała na Bellę i przestraszona zaczęła się cofać
- Prze.....prze....przepraszam,.... ja nie ….nie wiedziałam – wyjąkała Jess i szybko odwróciła się na pięcie i uciekła w drugą stronę. Spojrzałem na ukochana z uśmiechem a ona tylko cmoknęła mnie w polik i ruszyliśmy na zajęcia.
Zajęcia ciągnęły się w nieskończoność a
mnie już głowa bolała od tych wszystkich myśli jakie wyczytywałem
z umysłów ludzi. Po szkole zabrałem moją ukochaną na polowanie
bo jej oczka zrobiły się ciemne. Kiedy wróciliśmy do domu coś mi
nie pasowało. Po naszym domem zobaczyłem czarnego bentleya, który
śmierdział Arem i to mi się nie podobało. Szybko weszliśmy do
środa przed czym naciągnąłem na rodzinę i siebie tarcze aby nie
mogli nas zaatakować.
- Witaj synu – przywitał nas Aro
- Czego chcesz? - powiedziałem wściekły. Jane warknęła na mnie wściekle na co moja ukochana posłała mrożące krew spojrzenie
- Edwardzie Anthony Volturi – powiedział Aro
- Aro stary przyjacielu tą rozmowę zostawcie sobie jak będziecie na osobności. Powiedz Edwardowi w jakiej sprawie przybyłeś – powiedział spokojnie Carlisle.
- Masz rację przyjacielu. Cóż Edwardzie przybyłem tu z dwóch powodów. Po pierwsze przybyłem poznać nowego członka rodziny Cullenów a dwa doszła mnie pogłoska o waszym ślubie. I tak się zastanawiam dlaczego nie dostałem zaproszenia – powiedział. No jego chyba pojebawszy do końca.
- Cóż Aro nie dostałeś go z prostego powodu....nie uważam Cię za swojego ojca. I nie chcę Cię widzieć na swoim ślubie – powiedziałem lekceważąco.
- TROCHĘ SZACUNKU GÓWNIARZU! NIE TAK POWINIENEŚ ODNOSIĆ SIĘ DO KRÓLA! - Krzyknął Aro. Czy już mówiłem, że uwielbiam wytrącać Ara z równowagi? Nie? Cóż to już wiecie.
- Dla mnie możesz być samym papieżem ale mało mnie to obchodzi. A teraz uprzejmie proszę o puszczenie mojego domu – powiedziałem uprzejmie.
- Jeszcze Cię zniszczę – zagroził.
- Nie był bym tego taki pewny Aro. Ciesz się władzą dopóki możesz – powiedziałem. Aro posłał gniewne spojrzenie po całej rodzinie i wyszedł. Czekałem kiedy tylko odjedzie na pewną odległość. Kiedy był wystarczająco daleko wypuściłem wstrzymane powietrze a dłonie, które miałem zaciśnięte w końcu rozprostowałem. Carlisle spojrzał na mnie zasmucony
- Edwardzie wiesz, że Twoje postępowanie może odbić się na całej naszej rodzinie? - powiedział. Nie chciałem aby coś im się stało więc musiałem zrobić wszystko aby zapewnić im bezpieczeństwo.
- No właśnie Panie wszystko mi wolno! Czy przez chwile pomyślałeś o nas a nie tylko o sobie! - krzyknęła Rosalie
- Ros Edward nie chciał źle. Przecież wiesz, że nie sprowadziłby na nas niebezpieczeństwa umyślnie – broniła mnie Bella
- Dzieciaki to nie czas na kłótnie. Teraz czas aby zająć się waszym ślubem – powiedziała Esme. Ros prychnęła gniewnie i poszła do swojego pokoju. Emmett biedny był między młotem a kowadłem ale postanowił pójść za żoną na górę. Alice jak na zawołanie podeszła do mnie i do Belli z jakimiś rysunkami. Dopiero po chwili zrozumiałem, że to suknie ślubne. Zostawiłem damy same a ja udałem się do Jaspera aby pograć w PSP.
- Co wygoniły Cię? - powiedział ze śmiechem
- Nie sam poszedłem bo zaczęły przeglądać suknie ślubne a to raczej nie moja broszka. Ja wole pograć.... - chciałem coś jeszcze powiedzieć ale do salonu wparował huragan piątej kategorii Alice
- EDWARDZIE ANTHONY CULLEN CZY MI SIĘ WYDAJE CZY TY ZA NIEDŁUGO BIERZESZ ŚLUB?....NIE NIE WYDAJE MI SIĘ WIĘC RUSZ SWOJE SZANOWNE DUPSKO DO JADALNI GDZIE TWOJA NARZECZONA WYBIERA KWAIATY I INNE RZECZY!!!! - Krzyknęła Alice na co spojrzeliśmy na nią zdziwieni
- Alice kochanie spokojnie. Edward i tak wszystko wyczyta z Twoim myśli a poza tym to chyba kobiety zajmują się całą oprawą ślubną – powiedział Jasper. Ta tylko zmroziła go wzrokiem. Już mu współczułem.
- COŚ TY POWIEDZIAŁ?! JASPERZE HALL CULLEN MASZ SZLABAN NA SEX DO ODWOŁANIA! A CIEBIE ED ZAPRASZAM DO JADALNI – powiedziała Alice i wyszła.
- Stary już ci współczuję. Dobra idę do nich zanim mnie ze skóry obedrą i Bella też da mi celibat – zaśmiałem się. Wchodząc do jadalnie spostrzegłem moją ukochaną ze wściekłą miną „Ups!” pomyślałem
- Kochanie czy Ty przed chwilą mówiłeś coś o celibacie? - powiedziała spokojnie. Lekko kiwnąłem głową
- Taa....Bells wiesz jak bardzo Cię kocham prawda? - powiedziałem podchodząc
- Nie czaruj Edwardzie. Celibat do odwołania a teraz siadaj kolo mnie i pomóż mi wybrać mi serwetki, obrusy, tort, i muzykę – poleciła Bella. Siadłem posłusznie kolo niej i wybierałem całe to gówno. Dla mnie każdy kolor był taki sam ale one nie. Normalnie kurwa rzygam tęczą
Cudowny rozdział!!!!!wow!!!!!Aż brak słów mi na opisanie moich odczuć co do rozdziału!!!!:)ROZWALASZ NA MAXA:)AH TEN CELIBAT:) Jednak jestem strasznie ciekawa jak to wszystko się dalej potoczy ??;Jestem zachwycona z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział:) oby był w miarę szybko bo już nie mogę się doczekać!!!!!!:)Pozdrawiam gorąco :**Niech wena będzie z TOBĄ!
OdpowiedzUsuń