Już za parę minut będę mężem. Ręce mi się trzęsą
i chodzę jak lew po klatce. Rano dziewczyny zabrały Belle aby ją
wyszykować na czas i zabroniły mi czytać im w myślach. Co za
głupi przesąd aby pan młody nie mógł oglądać panny młodej
przed ślubem. Jedna wielka kurwa bzdura.
- Edwardzie błagam uspokój się bo ja sam zaraz tutaj zwariuje – z moich rozmyślań wyrwał mnie głos Jaspera.
- Łatwo Ci powiedzieć. To nie Tobie zabrali ukochaną. - powiedziałem.
- Ed spokojnie. Bella Ci nie ucieknie kocha Cie jak nikogo na tej ziemi. Zbieraj się idziemy na dół i tam poczekasz na swoją Julię – zaśmiał się Jazz. Nałożyłem marynarkę od smokingu i szybko zszedłem na dół gdzie było już sporo gości weselnych. Idąc go ogrodu gdzie miała odbyć się uroczystość witałem gości. Podszedłem do wielebnego Webera i czekałem.
Po
25 minutach usłyszałem Marsz
Mendelssohna.
Najpierw szła Rosalie, kilka metrów za nią szła Alice. Już nie
mogłem się doczekać aż ujrzę moja ukochaną. I w końcu nadeszła
wiekopomna chwila. Razem z Carlisle'm, który w ramach ojca prowadził
Bellę do ołtarza. Bella wyglądała przepięknie, cudownie,
olśniewająco i mógł bym tak wymieniać beż końca. Jej suknia
była lekko stara i lekko nowoczesna. Droga do ołtarza dłużyła mi
się niemiłosiernie i już kurwa chciałem do niej podbiec i porwać
w ramiona no ale musiałem poskromić idiotę siedzącego we mnie. W
końcu Bella stanęła naprzeciwko mnie a wielebny rozpoczął
ceremonie.
- Zebraliśmy się w tym wyjątkowym dniu aby połączyć świętym węzłem małżeńskim Isabellę Marie Swan Cullen i Edwarda Anthonego Volturi Cullen. Małżeństwo nie może być chwilową zachcianką. Powinna to być świadoma decyzja obojga dorosłych ludzi. Powtarzajcie za mną kochani. Ja Edward Anthony Volturi Cullen biorę Ciebie Isabello Marie Swan Cullen za żonę. I ślubuję Ci wierność, miłość, i uczciwość małżeńską. Po kres naszej wieczności – powiedział wielebny
- Ja Edward Anthony Volturi Cullen biorę Ciebie Isabello Marie Swan Cullen za żonę. I ślubuję Ci wierność, miłość, i uczciwość małżeńską. Po kres naszej wieczności – wyrecytowałem. Teraz czas na moją ukochaną.
- Ja Isabella Marie Swan Cullen biorę Ciebie Edwardzie Anthony Volturi Cullen za męża. I ślubuję Ci wierność, miłość, i uczciwość małżeńską. Po kres naszej wieczności. - powiedziała Bell. Jej oczy stały się suche co oznaczało, że płakała
- Weźcie te obrączki i wkładając na palec powiedzcie. Isabello/Edwardzie przyjmij tą oto obrączkę na znak mojej wiecznej i nieposkromionej miłości do Ciebie – powiedział wielebny. Wziąłem złotą obrączkę z tacy i wkładając na palec Belli powiedziałem
- Isabello przyjmij tą oto obrączkę na znak mojej wiecznej i nieposkromionej miłości do Ciebie – powiedziałem patrząc ukochanej w oczy.
- Edwardzie przyjmij tą oto obrączkę na znak mojej wiecznej i nieposkromionej miłości do Ciebie – powiedziała Bella.
- Na mocy nadanej mi przez Boga ogłaszam was mężem i żoną. Możesz pocałować pannę młodą – powiedział wielebny. Jak powiedział tak też uczyniłem. Na początku pocałowałem swoją żonę delikatnie lecz po chwili nasz pocałunek stał się bardziej namiętny „Edwardzie przystopuj wszyscy na was patrzą” usłyszałem głos Jaspera. Oderwałem się od Belli i posłałem jej przepraszający uśmiech.
- GRATULACJĘ!!!! - krzyknęli goście. Po chwili podchodzili do nas goście i składali życzenia i wręczali prezenty. W końcu nadszedł nasz pierwszy taniec jako małżeństwa
- Mogę Panią prosić Pani Cullen – Volturi? - powiedziałem i wyciągnąłem do niej dłoń. Moja żona.... „Boże jak to pięknie brzmi. Moja żona” pomyślałem. A więc moja żona wyciągnęła swoją dłoń i dała poprowadzić się na parkiet. Przytuliłem Bellę do siebie i zaczęliśmy pierwszy taniec – Jak się czujesz? - zapytałem
- Wspaniale. Tak długo na siebie czekaliśmy – wymruczała Bella
- No ja na Ciebie to 250 lat czekałem. - powiedziałem. Wesele trwało w najlepsze ale przyszedł czas aby każdy powiedział parę słów. Na początek poszła Jessica i reszta śmiertelników. Ale kiedy nadeszła kolej Emmetta zacząłem się obawiać tego co powie.
- Bello znam Cię od....od dawna ok? Zawsze wiedziałem, że w końcu spotkasz tego jedynego ale to nie przeszkadzało mi odstraszać tych półgłówków od Ciebie. I teraz wiem, że robiłem dobrze. Edwardzie proszę Cię zaopiekuj się moją małą siostrzyczką bo inaczej Big Brother Cię znajdzie. - powiedział Emmett. Każdy się śmiał z jego słów ale tylko wybrani wiedzieli o co mu tak naprawdę chodzi. Zaraz po Emmecie nadeszła pora na Jazza. Jego wypowiedzi nie bałem się tak bardzo....
- Siostrzyczko.....mam nadzieje, że wyspałaś się przez ten czas bo od teraz oboje wiemy, że Ed spać Ci nie da. Kochani jedyne czego wam mogę życzyć to żebyście byli szczęśliwi i kochali się. Zdrowie Państwa młodych – zawołał Jazz. No kurwa ubiję gada kapciem!!!!
- Bello, Edwardzie....strasznie się ciesze waszym szczęściem. Bella zawsze będziesz moją siostrzyczką i wiedz, że cokolwiek by się stało u mnie masz wsparcie. Edwardzie masz ją szanować bo obiecuję Ci, że Cię znajdę i własnoręcznie zamorduję – powiedziała Alice na co większość gości się zaśmiała
- Kochani czego mogła bym wam życzyć? Szczęścia i miłości. Wasze zdrowie kochani – powiedziała Esme.
- Córeczko....nie mogę w to uwierzyć, że nadszedł czas, że już nie jesteś małoletnią Bellą tylko dorosłą kobietą, która właśnie wyszła za mąż. Szczęścia i miłości kochani na nowej drodze życia – powiedział Carlisle. Na sam koniec została Rosalie. Wiedziałem jaki miała kiedyś stosunek do mojej żony i czułem, że może powiedzieć coś co ją zrani a wtedy to ja zranię ją
- Bells może i nasze początki nie były najlepsze i nie byłam wzorową starszą siostrą ale musisz mnie zrozumieć. Każdy kolo Ciebie skakał jakbyś była jajkiem. No ale wszystkiego najlepszego kochani – powiedziała Rosalie i zeszła ze sceny. Już ja sobie z nią porozmawiam na osobności postanowiłem.
Wesele trwało w najlepsze kiedy Rosalie, Esme i
Alice porwały moją świeżo upieczoną żonę do domu aby mogła
się przebrać na naszą podróż poślubną. Strasznie się
denerwowałem na tę noc. Mimo, że uprawialiśmy już sex to tej
nocy czułem się jakby miało to być po raz pierwszy. Sam szybko
też się przebrałem w beżowy sweter, ciemne jeansy i pantofle.
Nasze walizki już były zapakowane do auta dzięki interwencji
Emmetta. Stałem przy drzwiach wejściowych i czekałem aż moja
ukochana się pojawi. Kiedy tylko zeszły dziewczyny a za nimi moja
żona. „OMG!!! Jaka ona seksowna” pomyślałem. Złapałem
ją za dłoń i ruszyliśmy ku wyjściu. Kiedy tylko znaleźliśmy
się na zewnątrz zostaliśmy obsypani ryżem. Z wielkimi uśmiechami
pomogłem mojej żonie wsiąść do auta po czym sam zasiadłem za
kółkiem i ruszyliśmy na lotnisko w Seattle.